Douglas Beauty Street w Arkadii

…czyli idealny prezent dla przyjaciółki…

Jakiś czas temu dostałam zaproszenie na event w DouglasieBeauty Street. Ponieważ zaproszenie było dwuosobowe, postanowiłam zabrać ze sobą Agnieszkę, zwłaszcza że wydarzenie miało miejsce w okolicy jej urodzin.

Event polegał na tym, że miałyśmy zostać poddane gruntownej makijażowej metamorfozie (efekt odwracalny), po czym czekała nas stylizacja u fryzjera i sesja zdjęciowa. Brzmi nieźle, prawda? Wprawdzie (opcjonalny) udział w sesji uwarunkowany był zakupem kilku produktów w salonie, ale i tak miałam uzupełnić braki w kosmetyczce, poza tym Adze spodobał się pomysł, że dostanie w prezencie te kosmetyki, które wpierw sprawdzi „na własnej skórze”.

Wybrałyśmy markę Yves Saint Laurent. Do tej pory nie miałam styczności z produktami tej marki, więc z chęcią wypróbowałam ich kosmetyki. Spodobało mi się, że są lekkie i delikatne. Zresztą, poprosiłam o niezbyt mocny makijaż – mam problematyczną cerę, która źle znosi ciężkie zabiegi (np. nigdy nie nakładam mocnego podkładu na całą twarz, bo zamienia się w maskę, często też robi się pomarańczowy; ogólnie cały efekt jest dość nieprzyjemny). Muszę przyznać, że naturalne barwy cieni do powiek oraz różu przypadły mi do gustu, chociaż nawet super lekki podkład i puder pod koniec dnia były odczuwalne (skóra lekko mnie ciągnęła).  W normalnych okolicznościach pewnie nałożyłabym cieńszą warstwę, ale stylistka zdecydowała się na mocniejszy makijaż z uwagi na sesję zdjęciową.

Rzęsy zostały pociągnięte czarną, wodoodporną maskarą (chyba jedyna opcja dla osób noszących okulary). Tyle że, w przeciwieństwie do mojej codziennej rutyny, wizażystka pomalowała mi rzęsy na obu powiekach. Ja pomijam te na dolnej, ponieważ nie potrafię tak zrobić makijażu, by nie uzyskać efektu „zaskoczonego” spojrzenia.

Z drugiej strony, może dzięki temu oczy wydają się większe? Wiecie, działają jak u sowy – odstraszająco? Może dzięki temu uda mi się wyrobić tzw. „spojrzenie”, czyli mobilizująco-karcący wzrok, który będzie działać na Młodą Damę lepiej niż słowna reprymenda?

Na zdjęciu powyżej widać, że Agnieszce bardzo dobrze jest w podkreślonych czarną kredką oczach – są wtedy jeszcze większe i bardziej wyraziste.  Jej okulary nie są tak duże i rzucające się w oczy, jak moje, więc może sobie zaszaleć. Ja w zimnych, ponurych cieniach wyglądam staro i smutno – to pewnie wina głęboko osadzonych oczu.

Jak wspomniałam na początku artykułu, w salonie mogłyśmy też skorzystać z usług fryzjerek i poprosić o ułożenie włosów. Chętnie skorzystałam z tej opcji, zwłaszcza że na co dzień nie używam prostownicy, nie mam lokówki, nawet suszarki nie zawsze używam. Wiadomo, od rzeki wieje mocny wiatr, który skutecznie niszczy każdą stylizację…

Poniżej Agnieszka w trakcie stylizacji:

Poza masą cennych porad dotyczących makijażu, wyszłyśmy z salonu z pamiątkowymi zdjęciami, wykonanymi przez profesjonalistę. Cztery zostały wydrukowane, kilkanaście znalazło się na płycie, którą dostała na pamiątkę Agnieszka. Stanowią one całkiem udane podsumowanie całej, dwugodzinnej wizyty w Douglasie.

A Wam jak się podobają?

Jeśli chodzi o moją ocenę eventu, to mogę go spokojnie polecić osobom, chcącym wypróbować nowe kosmetyki albo poznać parę makijażowych sztuczek. Z ekspertami Douglasa miałam do czynienia nie raz i muszę przyznać, że znają się na rzeczy. Są to osoby z pasją i nawet jeśli chcemy kupić głupią kredkę do oczu, zawsze chętnie nam doradzą.

Jeśli jednak ktoś jest na stałe przywiązany do danej marki, to podczas takiego eventu raczej wiele się nie nauczy. Ale wtedy warto skorzystać chociaż z opcji stylizacji fryzury (która jednak ze względu na ograniczony czas sprowadza się do wyprostowania albo podkręcenia włosów, ewentualnie upięcia ich) i sesji zdjęciowej.

kosmetyki_douglas_200

A oto moje łupy – baza pod makijaż, lekki puder w kamieniu, wodoodporna maskara do rzęs i wosk utrwalający brwi. Z obawy przed tym, żeby śliczne złote opakowanie na przyciągnęło uwagi trolla, pokazuję kosmetyki ułożone w gotowości do użycia.

 

4 komentarze

  1. Efekt bardzo ładny, ale w mojej trzeźwej ocenie na co dzień wyglądacie obydwie równie pięknie. 🙂

    • Dziękuję, Mirame! Zgadzam się, że różnica między kobieta umalowaną a „nagą” (lol!) nie sprowadza się do bycia/nie bycia piękną, a raczej do podkręconej/naturalnej urody. Ale i tak fajnie od czasu do czasu zrobić się na celebrytkę 😉 Pozdrawiam!

  2. Asiu, pięknie. Wyglądacie rewelacyjnie. Pozdrawiam i czekam na następne wpisy
    Grazyna

    • Dziękuję i pozdrawiam serdecznie! Nowe wpisy już niebawem, teraz zbieram materiał na dłuższy artykuł, więc przed weekendem pojawi się coś raczej krótkiego i niezobowiązującego.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *