Pora na ciąg dalszy rozważań na temat kobiet i gier komputerowych. Tym razem opowiem Wam o kobietach cyfrowych oraz ich ciężkim życiu w wirtualnym świecie.
Cycki! Tyłki! Blondyna w lateksie!
Jeśli gdziekolwiek toczy się dyskusja na temat seksizmu w grach, to najczęściej wymienianą jako chorą i promującą nieludzkie zachowanie jest kontrowersyjna, znana ze swej niepoprawności, seria Grand Theft Auto. W artykule, o którym wspomniałam w poprzednim poście (tutaj), została jednak zestawiona z Red Dead Redemption, w której istnieje opcja przywiązania kobiety do torów kolejowych i patrzenia, jak rozjeżdża ją pociąg. Tyle że to samo można zrobić z facetem… Jest to wypaczone zachowanie, owszem, ale jednak dotyczy przedstawicieli obojga płci. I, co najważniejsze, nikt nas do tego nie zmusza, możemy pójść inna drogą. W grach tego typu sam kreujesz swoją karmę (vide Fallout, niestety, w najnowszej odsłonie współczynnik ów zniknął, ale wybory wciąż są w jakiś sposób oceniane), tak więc zaryzykuję stwierdzenie, że jak ktoś nie jest popaprańcem, to z powodu gry popaprańcem się nie stanie. Serio. Wiem, bo próbowałam kilka razy zagrać kimś „złym” i kac moralny mnie dobijał. Staram się, ale chyba jednak jestem potulną owieczką, która wszystkim pomaga. Taka prawda.
GTA to zupełnie co innego niż Fallout czy Red Dead Redemption. Złodzieje, dilerzy, mordercy, skorumpowani policjanci – gramy nimi, strzelamy do nich, kumplujemy się z nimi. Rozjeżdżamy ich wypasionymi brykami. Sprzedajemy im prochy. Kradniemy im prochy. Razem idziemy na laski. Tak, gra nawet nie stara się być miła ani poprawna. Nie bez powodu ma wyznacznik PEGI 18.
I teraz od razu rozwieję Wasze wątpliwości – nie uważam wcale, że gra nie jest seksistowska. Ale protestuję przeciwko wrzucaniu jej za każdym razem jako koronnego argumentu przeciwko grom. Z powoływaniem się na GTA jest trochę tak, jakby podsumować wszystkie książki o wampirach na podstawie lektury „Zmierzchu” (Stoker przewraca się w grobie). Sama za takimi grami nie przepadam i wolę te, które pokazują, że dobro jest najlepszą ścieżką.
Ale z drugiej strony, czasami fajnie jest zagrać cynikiem i egoistą, by zobaczyć, jak to jest. Trochę zadbać o siebie kosztem innych. Oszczędzić walutę i oskubać sklepikarza, jako powód podać konieczność wylevelowania stealtha (pamiętny The Elder Scrolls: Morrowind, w którym podwyższało się umiejętności poprzez używanie ich. Moim rekordem był bieg przez miasto po dachach w połączeniu z ciskaniem fireballi co drugi krok).
Zresztą, granie pragmatykiem nie musi sprowadzać się do gwałcenia kobiet i zabijania ich bez opamiętania, tylko np. do trudnych moralnych wyborów, jak w Life is strange (a tak w ogóle tam bohaterką jest dziewczyna, Max).
Księżniczki, damy w opałach, ofiary – kobiety jako smutne, bezwolne sieroty!
W większości wyścigówek i gier akcji niestety tak jest. Kobiety pełnią rolę tła. Czasami naprawdę brakuje mi silnej kobiecej wojowniczki, bo sama Ciri, Bayonetta, Lara Croft czy Evie Frye (Assassins Creed: Syndicate) to trochę za mało….
Ale wymieńcie mi grę typu RPG, w której rola kobiet sprowadza się tylko do dekoracji! Akurat ten ukochany przeze mnie gatunek przedstawia świat bardziej wyemancypowany, niż nasz własny. Wszystkie profesje są dostępne dla kobiet (poza grami typu Wiedźmin, gdzie postać gracza jest od początku narzucona, choć nawet w tym konkretnym tytule przyjdzie nam zagrać przez chwilę Ciri). Kobiety są władcami, a nie tylko pięknymi królowymi, które stoją u boku króla. Są maginiami, rycerzami Jedi, mędrcami, tytanami. Wrota Baldura, Plancescape: Tornament (tu nie postać gracza, lecz npc – Pani Bólu, któż mógłby się z nią równać?), Arcanum, seria Star Wars: Knight of the Old Republic, Dragon Age, seria The Elder Scrolls – tak, zdarzają się tam burdele i prostytutki (w tym męskie!), ale poza wyjątkami w rodzaju zakonów nie ma tam żadnych ograniczeń co do płci. Podobnie jest we wszelkiej maści MMO. Możesz być wielką ogrzycą, która bierze na klatę krowę – pardon, Taurena – i jeśli nie uda Ci się go rozwalić, to powodem jest kiepski gear oraz niskie umiejętności pvp, a nie płeć.
Z drugiej strony… czemu to przeważnie kobieta jest uzdrowicielem?
Słowo o Larze (luv)
„Lara Croft (…) sama rozprawia się z dziesiątkami przeciwników, ale jeden rzut oka na jej nienaturalnej wielkości biust przekonuje nas, że stworzono ją nie z myślą o kobietach”.
Oj, tak, krytycy gier bardzo lubią wymieniać Larę jako bohaterkę wymyśloną specjalnie dla samczej części graczy. Dlaczego? Uwaga: bo ma wielkie cyce. No tak, ostatnio w 2003 roku, czyli przeszło dziesięć lat temu. I wtedy faktycznie większość grafik z Larą wyglądała jak z rozkładówki Playboya. Ale to się zmieniło. Teraz wygląda tak:
A teraz wyobraźcie sobie, jaki by się podniósł raban, gdyby Lara miała miskę niepełne A i rozmiar S przy 175 cm wzrostu, czyli gdyby wskoczyła w szorty i charakterystyczną niebieska koszulkę prosto z wybiegu… Za chuda też na pewno nie może być, styl Beyonetty to już w ogóle odpada.
Przy całej tej nagonce na Larę przeważnie zupełnie pomijany jest pewien bardzo ważny aspekt gry – Lara to typ silnej wojowniczki, niezłomnej, zroszonej krwią współczesnej walkirii, która zawsze działa solo. Czasami krążą wokół niej faceci – przyjaciele, ale i oni wymiękają. Lara ich nie potrzebuje. A zwłaszcza nie potrzebuje ich przy rozwalaniu innych facetów (uwaga: w grze tej leje się czekanem, rozwala z pistoletu i kosi serią z karabinu tylko i wyłącznie mężczyzn). Za to lubiłam tę pierwszą, „cycatą” Larę, za to lubię tę współczesną.
Jeśli trzymać się kurczowo zdrowego trybu życia i nienachlanych drugorzędnych cech płciowych to jedyną normalnie wyglądającą kobiecą postacią z gier akcji (poza nową Larą), jest Elika, towarzyszka (ale nie bierna!) księcia Persji z Prince of Persia (2008). Albo Tripitaka z Enslaved: Odyssey to the West, gdzie wprawdzie kierujemy mięśniakiem Monkey, ale to kobieta pociąga za sznurki… głównie za pomocą obroży („slave band”), którą podstępem zamocowała na głowie Monkeya 😀 Jeden fałszywy ruch i faceta dopada koszmarny ból głowy. Producent gry nie zdradza, gdzie można takie kupić.
Przy okazji czytania o Larze Croft jako postaci tak naprawdę stworzonej dla męskich graczy przyszła mi do głowy myśl, może trochę absurdalna, ale… 90 % bohaterów gier akcji to mężczyźni. Skoro jedna Lara została opracowana dla zaspokojenia apetytów mężczyzn, to graczki naprawdę nie mają na co narzekać 😉 Można wpatrywać się do woli w umięśnione plecy supertwardzieli, bez obaw, że coś zostanie ocenzurowane jak w niedawnym przypadku Overwatcha. Aż mnie kusi, by przygotować ranking najprzystojniejszych facetów w grach (i numero uno wcale nie będzie Geralt! Chcecie ułożyć ze mną taki ranking?).
This is a man’s world?
Tak więc jak to jest z tymi kobietami w grach?
Są gatunki aż gorące od testosteronu. Taki świat biednej Barbie dla dorosłych użytkowników Kena. Albo Conana. Świat ten jest do bólu konserwatywny: faceci z facetami walczą, przyjaźnią się – szorstka męska przyjaźń, żadnych historii w stylu Brokeback Mountain – planują ocalenie świata. Sporadycznie pojawi się kobieta w zbroi składającej się z metalowych majtek. Ktoś musi ją porwać, by bohater mógł ja uratować. I nic nie wskazuje na to, by ów trend miał się zmienić. Bo w takiej postaci gry owe są kupowane i święcą tryumfy w rankingach. Developerzy nie mają (finansoweg0) powodu, by zaprowadzać w nich obyczajowe rewolucje. Sytuacja ta się zmienia, zwłaszcza pod wpływem statystyk (wielkie korpo uwielbiają statystyki i ambitne plany), o których pisałam w poprzednim poście. Ale wolno, za wolno.
Na szczęście, tego typu pozycje stanowią jedną trzecią wszystkich gier (wg danych ESA). Istnieje cała masa pozycji, w których kobieta może być sobą… cokolwiek by to nie miało znaczyć.
W następnym odcinku pozwolę się wypowiedzieć w temacie kilku zaprzyjaźnionym graczkom!
Ciekawy wpis 🙂 Ja dorzuciłbym do tematu: Marie (Silent Hill 2), Heather (Silent Hill 3), Clementine (The Walking Dead), Cate (No One Lives Forever) i Alyx (Half-Life 2).
Cieszę się, że wpis się podobał 🙂 Spośród wymienionych przez Ciebie Clementine jest o tyle nietypowa, że jest jeszcze dzieckiem. Swoją drogą, wizerunek dziecka w grach to też ciekawe zagadnienie. I dzięki za podpowiedzi, może zrobię kiedyś ranking silnych kobiet w grach.
Bardzo treściwie i na temat, fajnie ze autor dał przykłady głównych bohaterek w grach (life is strange) dobrym przykładem może być tez beyond: two souls w obu tych grach kobiety to główne bohaterki i to od nas zależy czy postąpimy W taki czy inny sposób. Jeżeli chodzi o skąpo ubrane kobiety w grach itd to można podać jako przykład bijatyki na konsole np tekken ale moim zdaniem wszystkie gry z pegi18 powinny być poza tym rankingiem i jednocześnie ukazywanie kobiet w skąpych strojach i nieproporcjonalnyc ciałach powinno odrazu wciskać grę na półki 18+
O Beyond dużo słyszałam, ale jeszcze nie grałam. Czeka na instalację. I może ją tutaj dodam w kolejnej aktualizacji.
Bijatyki to tak jakby osobny temat, mają swoją estetykę, klimat. Nie uwzględniałam ich tutaj (mimo że pokazują silne kobiety), bo skupiają się tylko na ich fizyczności.
Cieszę się, że się podobało 🙂
A ja powiem tak – „cycki i pupy” to jest to, co faceci zwyczajnie lubią oglądać. I choćby nie wiem jak wielki raban się podniósł, to „wielkie korpo” się z tego nie wycofają, bo wiedzą czym mamić facetów. To nie jest kwestia zboczoności, czy jakiegoś wypaczonego spojrzenia na świat – my, faceci, jesteśmy wzrokowcami i genetycznie zaprogramowanymi samcami, z których nie da się wyrugować pewnych zachowań. Czy można nauczyć rekina jeść glony? Albo orkę wcinać kryl? A może nauczysz dzikiego lwa zajadać się jogurtem naturalnym 0%? I nie ważne jak kulturalny, oczytany, dobrze wychowany, szanujący kobiety będzie dany facet (patrzcie na mnie :P) – damska golizna powoduje, że mózg się ślini, nawet, jeśli tego po sobie nie pokazujemy.
To jest tak, jak z tym badaniem, przeprowadzonym na mężczyznach, w którym zapytano „Czy się masturbujesz?”. 90% odpowiedziało TAK, 10% NIE. Bardzo zmartwiło to seksuologów. Najczęściej kometnowali: „To smutne, bo jednoznacznie pokazuje, że 10% mężczyzn kłamie”.
Wszystko to prawda i, jak wspomniałam pod koniec artykułu, korporacje nie mają finansowego powodu, by ów trend zmienić. Są gry, w które na stałe wpisany jest taki wizerunek kobiety – bezbronnej, półnagiej, zaokrąglonej do granic przesady. Ale na szczęście coraz więcej jest gier skupionych na kobietach, ale w zupełnie innych obszarach (już chciałam napisać „skupionych na innych obszarach kobiecości”, ale zabrzmiałoby mocno niedwuznacznie ;-). Gdzie kobiety nie są tylko tłem albo ofiarą, której trzeba pomóc.
A co do golizny, to powiedz, co jest ciekawsze: wojowniczka na co dzień paradująca w atłasowym body, czy ubrana, ale z opcją nawiązania z nią romansu? Możesz mieć króliczka od razu, albo go trochę poganiać po ekranie. Co jest bardziej ekscytujące? 😉
Dzięki za ciekawy komentarz 🙂