Czy Adam Jensen i Big Boss pójdą razem na piwo?

Czyli moje rozważania o najnowszym Deus Eksie i ostatnim Metal Gear Solid.

Deus Ex: Mankind Divided (w polskiej wersji: Rozłam Ludzkości) oraz Metal Gear Solid: The Phantom Pain to taktyczne gry szpiegowskie. Deus Ex wprawdzie przewiduje możliwość grania jawnego i rozwiązywania konfliktów w sposób agresywny (są nawet drzewka umiejętności predestynowane do siania popłochu), zresztą zaklasyfikowany jest jako action RPG FPS, ale w obie produkcje gram tak samo. Czyli bez zabójstw, bez uruchamiania alarmów, cicho, dyskretnie, z pełnym zwiadem terenu oraz żmudnym przeciskaniem się przez szyby wentylacyjne i inne nory, do których normalni ludzie nie zaglądają.

Podobny styl gry można było wybrać w Dishonored. Żałuję bardzo, że brakło opcji skradania w Assassins Creed, bo co to za skrytobójca, który nie potrafi korzystać z dobrodziejstw zacienionego zaułka…

Zanim przejdę do porównania obu produkcji dodam, że stosunek czasu, jaki spędziłam z Venom Snakem (MGS) do czasu poświęconego Adamowi Jensenowi (DE) to: 54 do 32 godzin. Aha, w MGS jestem w połowie rozgrywki, DE skończyłam (fabułę wraz ze wszystkimi misjami pobocznymi poza jedną). Tak, wiem, widać różnicę. Ale gry te mają zupełnie inny charakter i wątpię, bym dociągnęła w DE do równej liczby godzin. Po prostu gry te mają inną objętość. Najnowszy MGS jest sandboksem, po raz pierwszy w historii Metal Gearów. I wyszło mu to świetnie. Wprawdzie już konkretne misje rozgrywają się na ograniczonym terenie, którego nie można opuścić, ale zarówno Afganistan jak i granica między Angolą i Zairem to cała masa powierzchni do eksploracji.

Metal_Gear_Solid_5_screenshot_00

Safari (MGS).

 

metal-gear-solid-the-phantom-pain

Drugi środek transportu – helikopter. Gracz może go sobie pomalować, co, jak widać, wykorzystałam tak, by nadać grze kobiecego akcentu 😀

Ale jeśli chodzi o klimat miejsca, to Deus Ex wygrywa – wybór miejsca na randkę pozostawiam Adamowi 😉 Praga nieco przypomina mi Dunwall z Dishonored. Tyle że tak jak tam mieliśmy do czynienia ze steampunkiem, Praga to wspaniały cyberpunk. Totalna nędza połączona z błyszczącą hologramami nowoczesnością oraz wszechobecna, skorumpowana, chamska policja. Na ulicach bezdomni, niektórzy wyglądający, jakby czekali tylko na grabarza. Po zaułkach chowają się podejrzane typy. Ktoś kaszle, jakby miał zaraz wypluć płuca. Nocą ulice Red District jaśnieją czerwienią, a cała dzielnica pulsuje jakby w rytm ogromnego serca. Zepsutego, częściowo mechanicznego, ale wciąż zawzięcie żywego.

  • Praga za dnia. Nie wiem, o co chodzi z tym kamieniem 😉
  • Red Light District.
  • Godzina policyjna.

Jeśli CD Projekt Red zerżnie z DE wygląd miast i zaimplementuje do swojego-mającego-nadejść Cyberpunka 2077, to ja jestem za. Może być identyczny, nie będę narzekać na brak oryginalności i plagiat. Dobre rzeczy trzeba kopiować. To żaden wstyd.

Praga ma też drugie oblicze – w strefie dla „naturalsów” panuje czystość, ład i porządek. Pełna kulturwa. Czyli niby miło i elegancko, ale co i raz dobiegają mnie niewybredne epitety związane z augami, mało subtelne sugestie, bym spieprzała z miasta i bezustanna kontrola dokumentów. Pewnie zastanawiacie się, o co chodzi z naturalsami i augami? Dlaczego Jensen, ogólnie prezentujące się całkiem nieźle (plusy dla projektantów ubrań, jeszcze nie widziałam gry, w której postacie ubrane byłyby tak fajnie!), wywołuje u niektórych ludzi niechęć i traktowany jest jak obywatel drugiej kategorii? W uniwersum DE niechęć, a czasami wręcz otwarta wrogość wobec osób posiadających augmentację (odrutowani wobec angielskiego augmented – ładne odwołanie do Cyberpunka, w którym od dawna ta nazwa funkcjonuje) spowodowana jest przez zajście znane jako Incydent.

W 2027 roku, kiedy  sztuczne kończyny, cybernetyczne oczy i masa wszczepów „ulepszających” zyskały dużą popularność i stały się powszechnie dostępne, nastąpił atak hakerski w wyniku którego wszyscy odrutowani wpadli w morderczy szał. Na krótko, ale bardzo zmieniło to oblicze świata. Od tamtej pory odrutowani umieszczani są w gettach i obozach przejściowych, nawet w liberalnych miastach wchodzą do metra oddzielnym przejściem, nie są obsługiwani w niektórych sklepach. Wielu z nich straciło pracę i wylądowało na ulicy, bez środków do serwisowania sztucznych kończyn oraz neuropozyny (narkotyk zapobiegający odrzuceniu neurowszczepów).

Utulek Complex, zwane potocznie Golem City, czyli tymczasowe miasteczko dla uchodź… to znaczy, dla odrutowanych. Bardzo niezdrowe miejsce.

A Adam Jensen jest jednym z najbardziej scyborgizowanych ludzi. W poprzednim życiu był silnym, wysportowanym szefem ochrony, miał narzeczoną i plany na przyszłość. Atak terrorystów wszystko zmienił. Żyje tylko dzięki temu, że praktycznie każda część jego ciała jest sztucznie wyprodukowana. Łącznie z sercem. Kojarzy mi się z major Motoko z Ghost in the shell, ale ma też wiele wspólnego z bohaterem MGS, który na początku gry dowiaduje się, że trzeba mu było odjąć prawą dłoń. Wprawdzie Diamond Dogs (czyli dowodzona przez Snake’a prywatna firma wojskowa, z ang. private military company) załatwili mu nową, lśniącą, cybernetyczną dłoń…. ale ból fantomowy czasami nie daje mu spokoju. Zresztą, motyw ten przewija się przez całą grę, nie bez powodu taki podtytuł ma najnowsza odsłona.

  • Jeden z niewielu momentów, gdy Adam dezaktywuje szkła w okularach. Specjalnie dla Was 😉
  • Typowy image agenta Inerpolu. Adam Jensen wkracza do akcji.

Big Boss – życie dało mu w kość. Ma więcej blizn na twarzy niż Jensen lat. No i ta dziwna czarna skała wyrastająca z czoła…

Skoro już mowa o fabule, to przygoda, którą przeżywamy razem ze Snakem jest pełna niedomówień, tajemnic, skomplikowanych intryg. Aby jako tako orientować się w tym, co się dzieje, musimy przesłuchać dziesiątki kaset (tak! to te lata!) zawierających rozmowy głównych bohaterów, przesłuchania więźniów itd. Adam, mimo że plącze się między niezależną organizacją hakerską i Interpolem, ma jednak jasną sytuację, że nie wspomnę o zakończeniu, po którym totalnie zdezorientowana stwierdziłam, że nie wiem, czy wygrałam, czy nie, ale na pewno nie osiągnęłam głównego celu. Miałam poczucie, że cała para poszła w gwizdek… ale może lepiej traktować Rozłam Ludzkości jako prolog? Długi, barwny i dający niesamowitą satysfakcję z grania, ale jednak nie udzielający odpowiedzi a najważniejsze pytania.

Adam przed sprzętem do wirtualnej konferencji. DE pełen jest świetnych projektów.

Jeśli chodzi o bohaterów, to zarówno Adam Jesnen jak i Venom Snake (zwany też Big Bossem) są wysoce wyspecjalizowanymi szpiegami, solosami, którzy wysyłani są na najtrudniejsze misje z myślą: jak on nie da rady, to kto? Aha, no i mają nieustające problemy z gardłem. Nie wyobrażam ich sobie podnoszących głos. I muszę się przyznać, że ma to swój urok. Uwielbiam słuchać ich obu. Za głos Snake’a (Big Bossa, a nie Solid Snake’a z części czwartej, mimo że głos powinien być ten sam, bo z poprzednich części dowiadujemy się, że to… klony) odpowiedzialny jest Kiefer Sutherland. Na iMdb jego głos opisany jest jako: „gravelly smoke burnished voice”, co brzmi po prostu cudownie. Głosu Jensenowi użyczył Elias Toufexis, którego głos opisany jest jako „calm lifting voice” – ktoś mi to może przetłumaczyć?

 

  • Misję czas zacząć - jak widać, Snake ma do wyboru różnych towarzyszy.
  • Porywanie ogłuszonych przeciwników to, obok chowania się w kartonowym pudle, znak rozpoznawczy serii.

 

 

MGS jest zdecydowanie bardziej rozbudowany – mam do dyspozycji większy arsenał broni z mnóstwem upgrade’ów, ciekawych towarzyszy i bazę, której rozbudowa pożera wielkie ilości surowców. Ale Snake jaki jest, taki pozostaje do końca – nie mogę zrobić z niego maszyny do zabijania inaczej, jak po prostu nauczyć się nim dobrze walczyć i dać do ręki potężną giwerę. Adama można usprawniać, a Snake’owi dam co najwyżej nieco lepszą cybernetyczną rękę. To powoduje, że MGS jest trudniejszy. Końcowy przeciwnik Adama nie stanowił żadnego wyzwania, podczas gdy na myśl o tym, co czeka mnie pod koniec MGS, jeży mi się włos na karku.

Metal_Gear_Solid_5_screenshot_001

Snake na koniu. Pęd jest tak wspaniale oddany, że wiele godzin spędziłam po prostu jadąc przez pustynię.

I plus dla MGS – Snake lepiej walczy, czuć jego siłę i zręczność. Jego knockouty pozbawione są taniego efekciarstwa. W DE przeszkadza mi perspektywa z pierwszej osoby, nie zawsze jestem w stanie ocenić odległość potrzebną do skoku, nie zawsze czuję granice cybernetycznego ciała. Widzimy go z perspektywy trzeciej osoby tylko gdy ukrywa się za przeszkodami. Ale Snake w ogóle jest jakby w moim odczuciu silniejszy. Szybki, skuteczny, trochę jak Clint Eastwood ;-). Skojarzenie z aktorem wynika też z faktu, że Snake jest od Adama starszy.

Metal_Gear_Solid_5_screenshot_002

Snake i jego pies, D-Dog. Zwróćcie uwagę, że obaj mają przepaskę na oku!

Kreacje obu panów bardzo mi się podobają. Nie wiem, czy sympatia do nich przebije moje zauroczenie Razielem z serii Legacy of Kain, ale na pewno długo będę pamiętać spędzony z nimi czas – i to nie tylko ze względu na fabułę. W moim prywatnym rankingu ciekawych męskich postaci przebijają Geralta z Rivii.

 

Obie gry uważam za najlepsze w swym gatunku. Jeszcze miesiąc temu postawiłabym na pierwszym miejscu MGS, ale po kilkudziesięciu godzinach spędzonych w DE zmieniłam zdanie. Czy DE przebił dzieło Hideo Kojimy? Nie, bo mimo że wybrałam podobną strategię przejścia obu gier, to jednak uważam je za różne gatunkowo. Poza tym tam, gdzie Adam Jensen gorzej sobie radzi, Snake wychodzi doskonale. A tam, gdzie Snake się wyłoży, Adam zrobi popisówę. Snake ma wilkowatego psa, za co dostaje u mnie dodatkowe punkty, ale Jensen ma bogatszą mimikę i łatwiej mi się z nim utożsamić (może pokazuje emocje dlatego, że po prostu jest młodszy od Snake’a?).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *