Jak dziecko wychowuje się samo…

Dostałam tego lata fantastyczną książkę Irvina D. Yaloma „Istoty ulotne”. Jest to zbiór opowiadań, każde z nich to jedno spotkanie psychologa z pacjentem. W sposób nieprzeładowany branżową terminologią, Yalom opisuje swoje sukcesy i porażki, nie szczędząc nam własnych uczuć i wątpliwości. Z książki najbliższa memu sercu, ze względu na czekające mnie studia psychologiczne, była jedna rada: by być z pacjentami, a nie próbować zasypywać ich mądrościami. Nie chodzi o to, by przytłoczyć ich swoją wiedzą, ale by pomóc samą swoją obecnością i zainteresowaniem.

Pomyślałam, że idealnie pasuje to do strategii postępowania z Młodą Damą, którą wypracowuję sobie od jakiegoś czasu. Staram się oprzeć rozwiązywanie konfliktów na rozmowie i próbować ją zrozumieć, ale unikać zasypywania poradami, zakazami, nakazami itp.

nowy-obraz-6

Jednym z najtrudniejszych na obecnym etapie zagadnień, które często z Lubym omawiamy, jest podejście do agresji i przemocy. Z jednej strony nie chcę, by Młoda Dama biła inne dzieci, by manifestowała swoje niezadowolenia otwartą agresją wobec świata. By dręczyła zwierzęta, nękała młodsze czy słabsze dzieci, niszczyła przedmioty.

A z drugiej strony, co, jeśli wobec niej ktoś zastosuje przemoc? Albo Młoda będzie świadkiem, jak jedno dziecko dręczy drugie? Nie chcę, by była bierna, nie chcę wychowywać jej w duchu powszechnej znieczulicy. Czasami, dając się ponieść fascynacji sztukami walki, myślę sobie, że fajnie by było, gdyby potrafiła oddać. Widzę ją jako taką skoczną karatekę w malutkim kimonie, jak sprzedaje kopniaki podwórkowym łobuzom… ah, co za widok 😀

Tyle że koncepcja czynnej obrony wydaje mi się jeszcze trochę zbyt skomplikowana. To, jak, kiedy, i czy w ogóle, uderzyć drugiego człowieka, jest szalenie trudne, nawet dla dorosłych. Oczywiście, nie mówię o tych, dla których to chleb powszedni i którzy akcentowanie swych racji lewym prostym uważają za normalny argument w dyskusji ;-).

Postanowiłam nie dawać Beni instrukcji, bo kwestia obrony koniecznej w warunkach ulicznych nawet mnie przerasta. Pomyślałam, że sposobem Yaloma po postu wydobędę z niej odpowiedź. Przedstawiłam jej sytuację, gdy chłopczyk bije dziewczynkę (pomijam nieświadome osadzenie płci w klasycznej roli ofiara-napastnik, zorientowałam się poniewczasie).

Spytałam się Beni, co zrobi ona w takiej sytuacji?

Jej odpowiedź całkowicie mnie zaskoczyła.

„Trzeba pocałować dziewczynkę”.

Czyli zamiast karać winnego, szukać pomocy u dorosłego czy uciekać, skupiła się na ofierze. Bez empatii nie ma sympatii wobec innych, nie ma zrozumienia. Bez zrozumienia innych nie ma skutecznej samoobrony. Ale na nią przyjdzie czas.

W książce „Dziecko z bliska” Agnieszka Stein przekonuje, że rodzicem stajemy się cały czas i jest to etap ciągły. „Nie da się nauczyć bycia rodzicem inaczej, jak nim będąc”.  Proces ów przypomina mi terapię według holistycznej metody Yaloma. Wciąż zadaję sobie samej pytania, szukam odpowiedzi, analizuję sny. Tak samo z dzieckiem. Staram się nie wdrukowywać w nią na siłę moralności, tylko umożliwić jej odkrycie w niej tego nieba gwiaździstego.

Z większym bądź mniejszym skutkiem.

nowy-obraz-7

____________________

Chciałam podziękować jednej z Czarownic – to od niej dostałam dwie wspomniane tutaj książki. Madziu – dziękuję!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *