Bobbi Brown

Czyli jak wyglądał prezent urodzinowy od Agnieszki – tej samej, z którą brałam udział w evencie organizowanym w Arkadii, Douglas Beauty Street.

Tym razem znowu w Arkadii, w największym salonie Douglasa w Polsce. Makijażystka Bobbi Brown, która mnie malowała, nazywała się Ula. Gościem specjalnym pokazu był dyrektor artystyczny marki Bobbi Brown, Eduardo Ferreira.

Zacznijmy od początku, czyli – demakijaż. Ula wykonała go za pomocą kompozycji olejków Soothing Oil. I zanim przejdę do opisu tego kosmetyku, zwrócę tylko uwagę na pewien trend panujący w internetach, a mianowicie na niekonsekwencję w nazewnictwie – olej i olejek to nie to samo! W dużym skrócie olejek to mieszanina substancji zapachowych, a olej to estry wyższych kwasów tłuszczowych plus gliceryna. Na stronie Bobbi  Brown oraz Douglasa kosmetyk ów opisany jest jako zestaw „pielęgnujących olejków”, ale tak naprawdę mamy do czynienia z mieszaniną olejków zapachowych z olejami. Tak powstały kosmetyk nazywamy już olejkiem. No i nie bez znaczenia we wszelkich pomyłkach jest fakt, że w języku angielskim zarówno olejek jak i olej określane są jednym słowem „oil”.

Muszę przyznać, że ten konkretny kosmetyk Bobbi Brown jest bardzo delikatny, ale jednocześnie skuteczny. Zresztą, ja sama od jakiegoś czasu używam olejów do demakijażu i uważam, że to najlepszy sposób na pozbycie się podkładu czy nawet wodoodpornego tuszu do rzęs. Po pierwsze, zmusza do codziennego wykonywania masażu twarzy (jeśli ktoś jeszcze jak ja miał z tego krótkie szkolenie, to w mig odczuje, jak dobrze to relaksuje po całym dniu), po drugie, wprawdzie aplikujemy tłuste oleje, ale ponieważ szybko je zmywamy, nie ma ryzyka, że przesadzimy z nimi i obciążymy skórę (a spotkałam się z takimi argumentami przeciwko używaniu olejów, zwłaszcza u osób z cerą mieszaną). No i po trzecie, to delikatny demakijaż, bez tarcia i rozciągania skóry na wszystkie strony.

Nawiązując do mojej uwagi na temat nazewnictwa, to Soothing oil składa się wyciąg z kwiatu jaśminu, olejku z orzechów kukui oraz mieszanki włoskiej oliwy z olejkiem słonecznikowym i jojoba. Tak więc możemy nazywać go olejkiem.

  • Tutaj Ula konturuje usta.

Zestaw olejków dostałam od Agnieszki na urodziny.  Już teraz mogę napisać tyle – jest strasznie drogi, nie spodziewałam się, że aż tak bardzo. Chociaż przyznać muszę, że jest skuteczny. Stosuję go od tygodnia i stwierdzam, że z demakijażem radzi sobie lepiej niż większość płynów dwufazowych, z którymi miałam do czynienia. Duży plus dostaje za bezinwazyjne usuwanie wodoodpornej maskary.

Następnie za pomocą toniku Hydrating Ula oczyściła twarz z olejku oraz nałożyła krem pod oczy Hydrating Eye oraz krem do twarzy Hydrating Face. Nie poświęciłam im sporo uwagi, ponieważ mam zamiar przeprowadzić spora zmianę w kosmetykach do twarzy i ciała. Jeśli chodzi o wszelkie eliksiry, sera i kremy, to będę od nich odchodzić na rzecz prostszych i tańszych kosmetyków, najchętniej polskich. Czyli np. zamiast kremu Estee Lauder wybiorę Iwostin z filtrem, a zamiast serum na noc – Bandi albo w ogóle nic, by dać skórze odpocząć. Pati namawiała mnie wprawdzie do przyjrzenia się marce Kiehls, ale na razie dam skórze odpocząć i zrobię przerwę. Kiehlsa zostawię sobie na jesień. Ale to tylko moja polityka, nikogo nie namawiam. Po prostu przez przeszło pół roku stosowania kilku drogich specyfików naprawdę nie zauważyłam większej różnicy pomiędzy kosmetykami z wyższej półki, a połowę od nich tańszymi kosmetykami aptecznymi czy dostępnymi w Rossmanie/Kontigo. A jeśli dodam do tego, że owe prestiżowe marki bardzo często stoją na bakier z ekologią i takimi kwestiami jak testy na zwierzętach, tym bardziej nie widzę powodu, by im płacić.

Zresztą, po uwadze Kamili na facebooku przyjrzałam się nieco tej sprawie i wygląda to tak, że Estee Lauder kilka lat temu wróciła do testowania produktów na zwierzętach na wniosek Chin, które warunkują tym dopuszczenie kosmetyków na swój rynek. Dodam, że przeogromny rynek, generujący kosmiczne zyski. I nie, nie uważam, że powinno to być usprawiedliwieniem. Ale o tym w innym wątku, w którym opiszę Wam najfajniejszą markę kosmetyczną na świecie, z wielkim zacięciem na punkcie ekologii (kto zgadnie, o jaką firmę mi chodzi?).

????????????????????????????????????

 

Ale wróćmy do mojego spotkania w Arkadii. Po demakijażu i nałożeniu kremu na dzień przyszła kolej na dobór podkładu. Ula miała fajną paletę dostępnych kolorów, bardzo wygodną rzecz, bo mogła nałożyć po trochu kilka kolorów i porównać efekt od razu na skórze. Eduardo poradził jej, by nałożyła mi podkład tylko na jedną połowę twarzy i potem zadecydują, czy to był dobry pomysł 😉

Jeśli chodzi o efekt końcowy, to z jednej strony się długo trzymał, ale z drugiej miałam wrażenie, że było go odrobinę za dużo w niektórych miejscach. To kwestia przyzwyczajenia, i na zdjęciach tego nie widać, ale chyba po prostu jestem makijażową minimalistką.

Ula korzystała z korektora Light Peach w kolorze Beige oraz podkładu Skin Foundation nr 3, też Beige. Zresztą, wybór ten utwierdził mnie w trafności moich własnych decyzji, bo do dziś używam korektora Bobbi Brown Face Touch Up Stick, w tym samym kolorze. Jest to zresztą mój ulubiony korektor punktowy, mam go już dwa lata i po stopniu zużycia wnioskuję, że starczy mi go na co najmniej rok.

Następnie na mojej twarzy znalazły się: puder Nude Iluminating Node, bronzer Aruba 4 oraz róż do policzków Tawny 2.

????????????????????????????????????

Na co chciałam zwrócić uwagę i co uważam za mistrzostwo świata, to jak mi Ula „wyrzeźbiła” oko.

Było to świetne smokey eye, chyba pierwsze, z którego naprawdę byłam zadowolona. Nieprzesadne, moje oko nie wyglądało jak kolorowy krater z nieśmiało wyglądającymi białkami oczu. Przy czym robota była szalenie precyzyjna. Dziewczyna operowała kilkoma narzędziami i trochę to trwało, chyba tyle co nakładanie podkładu na całą twarz i oprószenie jej pudrem.

Nie widziałam, co się działo, bo miałam zamknięte oczy (a to niespodzianka), ale Agnieszka, która obserwowała pracę makijażystki zrelacjonowała mi później, że najpierw została naniesiona kredka, potem roztarta i ponownie naniesiona. Wiem, brzmi prosto, ale wierzcie mi, efekt był naprawdę świetny. Oko tak samo dobrze wyglądało bez okularów i z. Bardzo sobie cenię taki uniwersalny makijaż.

Ulę na co dzień można spotkać w Douglasie w Złotych Tarasach. Piszę to, bo warto trzymać się fachowców, więc pewnie jeszcze kiedyś ją odwiedzę. Kto wiem, może tym razem uda mi się podpatrzyć technikę tworzenia smokey eye a’la Ula?

  • Olejek i maskara.

 

Aha, fajnym efektem makijażu była jego wielka trwałość. Makijaż wykonany został koło 16.30, a zmywałam go o północy.Wyobraźcie sobie moje zaskoczenie, gdy po umyciu głowy spojrzałam w lustro i oczy wyglądały świetnie. Nienaruszone. Kredka nie spłynęła ani o milimetr. WTF?! Na dowód zrobiłam Wam zdjęcie w zbliżeniu (jak widać, podkład zszedł, puder zniknął, no i zmęczona byłam, o czym świadczą sińce pod oczami).

Oczy w maksymalnym zbliżeniu, po sześciu godzinach, streamie, kinie, klimie i prysznicu ;-)

Oczy w maksymalnym zbliżeniu, po sześciu godzinach, streamie, kinie, klimie i prysznicu 😉

 

Dla ścisłości – oto kosmetyki, których użyła Ula: baza pod makijaż do oczu Malted 17, Bone 16, cień Shell 17, kredka do oczu Cavion Ink 27, maskara No Smudge Mascara.

Usta z kolei to był błyszczyk Orchid Intrigue (470). Tutaj muszę przyznać, że kosmetyk Estee Lauder jest jednak lepszy (pisałam o nim tutaj). Najpierw kolor mi się spodobał, ale jednak wolę dwie opcje – albo zdecydowaną czerwień wpadającą w róż na streama, albo cielisty kolor. Ula wybrała mi kredkę do ust Nude oraz błyszczyk Ruby Sugar 6.

I specjalnie dla Was zdjęcie z gwiazdą tego spotkania, czyli z Eduardo.

????????????????????????????????????

 

PS. Chciałam jeszcze raz podziękować Adze za wspaniały prezent urodzinowy – :*.

2 komentarze

  1. Super. Jakość Bobbi Brown jest powalająca i gdyby nie testowanie na zwierzętach, to nigdy bym już nie użyła innych produktów do oczu. Ja niestety nie jestem minimalistką jeśli chodzi o makijaż oka. Musi być ciemno i kolorowo, więc produkty dobrej jakości to połowa sukcesu… druga połowa to czas xD Jak nie ma czasu, to nie ma dobrego makijażu!

    • U mnie za dużo kolorów obciąża oko, ale to kwestia wyglądu. I faktycznie, jakość świetna, zwłaszcza kosmetyków do makijażu oczu. Tylko te ceny…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *