Jak pachnie sukkub (1740 Marquis de Sade)

Sukkub pachnie perfumami 1740 Marquis de Sade z domu perfumeryjnego Histoires de Parfums.

Obecne w nim kolendra i kardamon są ostre, pierwsze zaciągnięcie się zapachem lekko odurza, ale też energetyzuje – zapewne dzięki bergamotce. Co to jest, takie wyraziste i rozkoszne? Człowiek rozgląda się zaskoczony. Sukkub mija go, nonszalancko kołysząc dłonią, pozornie nie zwraca na otoczenie uwagi, ale ten zapach jest niczym dłoń, która odwraca głowę i każe patrzeć, patrzeć.

I nieświadomy zagrożenia człowiek zostaje przygwożdżony roziskrzonym spojrzeniem żółtych oczu. Czerwone usta rozchylają się w lekkim uśmiechu. Zapach wije się jak wąż, ale nie jest lekki. To ciężka, żarłoczna woń. Dopada i wyciska wszelkie siły witalne. Sukkub nie zna litości. Raz na niego spojrzysz, przepadłeś.

Jeszcze był cień szansy, że ofiara otrząśnie się z uroku, ale o ratunku decydują dosłownie sekundy. Miękka wanilia, której tutaj nie mogło zabraknąć, jest jak miękki głos, który przyzywa. A skóra, labdanum i przyprawy tworzą całość brudną, nieco bluźnierczą. Nie westchnienie, a okrzyk. Nie jęk, a ryk.

Co istotne, to to, że sukkub może być inkubem, kiedy zechce. Zapach na to pozwala, gdyż dopasowuje się jak druga skóra do płci. I mocno pachnie samą skórą, ciepłym ciałem.

Nie jest to zapach wampira (nim jest New York, pamiętajcie, grobowce i kadzidło!). Jest w nim za dużo życia i ciepła, ba, samego ognia… I ogień ten nie gaśnie przez długi czas. Sukkub musi uwodzić, nie potrafi inaczej. Drzewne nuty, które po jakimś czasie się pojawiają, tylko wzmacniają ten narkotyczny ciąg.

Jest to wszak demon wysublimowany. Chyba mamy do czynienia raczej z arcydemonem, niż z jakimś poślednim diablikiem oddającym się pokątnie i nerwowo, byle komu i byle gdzie. Myślę, że przebywając wśród ludzi od dłuższego czasu, sukkub nauczył się dobrych manier, dlatego jego woń jest dość wyrafinowana. Może nawet pamięta czasy markiza de Sade i przyswoił sobie niektóre nauki Francuza? Charakter zapachu, mimo że obiecuje dzikość, jest jednak ujęty w pewne karby i trzyma poziom.

Elena Samko jako sukkub

Zapach jest monotematyczny, ale to pasuje do natury demona. One się nie męczą. I nigdy nie mają dość. Ich usta są wiecznie wilgotne, a dłonie niecierpliwe. Gdyby to była historia ludzkiej kobiety, śmiertelniczki, zapach przeszedłby metamorfozę z ognistej femme fatale do omdlałej ze zmęczenia, przysypiającej, zaspokojonej. Ale nie tu, nie nasz sukkub.

Jest to zapach na nocne łowy. Nie musi się zmieniać. Nie powinien nawet. Idąc tropem bogini zbrodni, wiemy, co i gdzie zrobiła. Jej ofiary noszą na sobie niezmiennie ten sam olfaktoryczny ślad.

_________________

Źródło grafik: Rysunek sukkuba na stronie tytułowej pochodzi z oficjalnej strony Wiedźmina 3. Sukkub to cosplayerka Elena Samko.

2 komentarze

  1. wow, to było coś. Czytałem twoje wszystkie Perfumowe Przygody i ta chyba jest najbardziej… jak by to ująć, jest najbardziej zmysłowa. Nie wiem czy to dobre słowo, ale jest w tym tekście coś co pobudza wyobraźnię. Świetny cykl, tak w ogóle. Pozdrawiam Bartek „Cruzer” 🙂

    • Dziękuję, Bartku 🙂 Zapach jest tak charakterystyczny, że interpretacja sama się narzucała. Musisz go kiedyś sprawdzić – ciekawa jestem, jakie będą Twoje skojarzenia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *