Jak pachnie kobieta-kot ( La Panthere)

Zapraszam w kolejnej odsłonie perfumowych portretów – dziś przedstawiam Wam bardzo ciekawą, niejednoznaczną postać i niełatwy zapach.

I mam tu na myśli konkretnie Selinę Kyle ze znanego uniwersum Batmana. Dziką, niezależną, tajemniczą i nieco agresywną – przynajmniej w interpretacji Tima Burtona, która, tworząc film w 1992 roku, obsadził w tej roli Michelle Pfeiffer.

Ale ta konkretna Kobieta-Kot nie czułaby się dobrze w La Panthere marki Cartier.

Myślę tu raczej o uroczej Anne Hathaway, o wielkich oczach i miękkich ustach. Dlaczego? Ponieważ kiedy jakiś produkt odwołuje się do wizerunku pantery, widzisz skłębioną masę mięśni grających pod czarnym (ew. cętkowanym) futrem. Ale tutaj jest inaczej. La Panthere to kot wyszorowany do czysta i, niestety, z obciętymi pazurami.

Flakon jest zjawiskowy – głowa pantery nie jest od razu widoczna.

Widzimy Selinę po przejściach, ale też po solidnej, wielomiesięcznej terapii. Jakoś w końcu ułożyła sobie życie. Wciąż lubi luksusy, dlatego Panthere pachnie piękną skórą i gardenią, ma w sobie elegancję. Ale nie zbacza w stronę baroku. Selina unika przepychu. Ma klasę, to trzeba jej przyznać. Miękka sierść, której woń unosi się wokół niej, jest jak woal. Sierść lśni, jakby była morka, stąd ten mech w tle.

Widzimy Selinę w czarnym, lśniącym kombinezonie, idealnie skrojonym (a nie, jak u Michelle, naprędce uszytym z różnych kawałków czarnego lateksu). Ten ubiór to już wyższa szkoła jazdy i konkretne fundusze. Zapach też zresztą nie jest prosty w odbiorze.

Jest jednak odległy. Hathaway jako kobieta kot była zdecydowanie zbyt… poukładana. Czysta. Wystudiowana. I może nawet kupiłabym taką wersję dojrzałej, pewnej siebie kocicy, która trzyma emocje na wodzy, gdyby nie czarne, wilgotne oczy. Jest całkowicie wyzbyta dzikości. Zastanawiam się, kto ją zdławił. Zastanawiam się, kiedy przebudzi w sobie zwierzę. Albowiem, na szczęście pod tym całym gładkim materiałem i minimalistyczną maską kryje się kot. Czujemy piżmo, widzimy pazur. Prawdziwy, może obgryziony, może stępiony, ale nie sztuczny. La Panthere po jakimś czasie zaczyna pachnieć zwierzęciem. Nie czuć w nim chemii.

Anne Hathaway – piękna, ale odległa i stanowczo zbyt „ułożona”

Selina jest urocza, ale jedyna słodycz to ta od odrobiny suszonych owoców. Zapach nie jest słodki – ale jest mięciuteńki. To taki wyszorowany kanapowy kot, przyzwyczajony do życia w luksusie. Gdzieś tam budzi się w nim echo drapieżnika, ale widmo poduszki jest zbyt kuszące…

Zapach nie jest bardzo ciepły – bo też Cat Woman nie należy do przytulasków, które lubią, jak je głaskać.

Zarówno w przypadku jej wizji Selline, jak i w tych perfumach, trudno nie odnieść wrażenia pewnej sterylności.

Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że nieudolność Batmana, który, kiedy go ostatnio widziałam, ciągle płakał, skłoni Selinę do wzięcia spraw w swoje ręce. Sorrrry, koteczki, miękkie i pachnące, grzejące się przy kominku, ale Gotham potrzebuje twardej ręki. Wybierajcie – albo szaleniec, albo dzikus. Seline myśli i zastanawia się…

Źródło zdjęć: oficjalna strona

2 komentarze

  1. Nie mogę się przekonać do Kobiety Kot sportretowanej przez Anne Hathaway, a te perfumy… ciągle obiecuję sobie do nich wrócić. Czasem wracam, ale mam problem, by je zapamiętać.

    • Dla mnie pierwsza i jedyna Kobieta Kot to ta w wydaniu Michelle Pfeiffer. Uwielbiałam jej dzikość.
      Aczkolwiek Anne Hathaway też ma w sobie coś. Jest zupełnie inną interpretacją tej postaci, Tylko taką trudno uchwytną. Zupełnie jak te perfumy.

      Witam na blogu i pozdrawiam ciepło!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *