Tajemnica diabelskiego kręgu – wakacje z dreszczykiem

„Tajemnica diabelskiego kręgu” to wydana przez Uroborosa powieść, której akcja toczy się we roku 1953, w Polsce. Napisała ją Anna Kańtoch, arabistka, autorka kryminałów i powieści oraz opowiadań fantasy.

Tym, co mi się w tej książce podobało najbardziej, było wiarygodne oddanie realiów Polski z czasów PRL. Kańtoch skupiła się zarówno na szczegółach takich jak elementy ubioru czy archaizmy w mowie potocznej, jak i na opisie obyczajów ludzi żyjących ponad 60 lat temu. Najciekawsze są jednak różnice w mentalności, chociażby w kwestii samodzielności nastolatków i dzieci. Nikogo wtedy nie dziwiły małolaty chodzące same po lesie. Kąpiele w jeziorze bez ratownika. Włóczenie się po zrujnowanej części klasztoru, którego jedna ściana osunęła się, pozostawiając dziurę na wysokości drugiego piętra.
Oczywiście, można złożyć to na karb samej powieści, ponieważ gdyby bohaterowie mieli tyle swobody, co obecnie, pewnie niewiele zdołaliby odkryć.
Ja w dzieciństwie pewnie mogłabym robić większość z tych rzeczy, ale współcześnie, kiedy to raczej nie widuje się dzieci samotnie jeżdżących komunikacją miejską? Główna bohaterka, Nina, podróżuje sama pociągiem, a ma dopiero 13 lat. Co za piękne czasy!

Ale zatrzymam się przy fabule – Nina zostaje wysłana na wakacje w klasztorze w pomorskiej miejscowości Markoty. Tam czeka już na nią grupa dwanaściorga dzieci, całkowicie niekompetentna opiekunka oraz pewna tajemnicza istota, o której mowa będzie za chwilę. Wraz z dwójką przyjaciół, Tamarą oraz Jackiem, Nina myszkuje po okolicy, natrafiając na wiele dziwnych i nawet całkiem przerażających sekretów. Odkopują historię klasztoru i mieszkańców okolicznego miasteczka, działając z typową dla nastolatków spontanicznością. „Tajemnica…” nosi cechy powieści detektywistycznej, ale pogrążonej w gęstym, czarnym sosie grozy. A dostarczają go dziwne wydarzenia skoncentrowane wokół… aniołów.

Tak, świat Kańtoch to historia alternatywna – Polska w czasach głębokiego PRL-u, w której z nieba spadły anioły. Jeden z nich wysyła Ninę do Markot, a na miejscu czeka na nią kolejny. Muszę wam się przyznać, że był to najtrudniejszy dla mnie w odbiorze fragment powieści. Jestem do skrzydlatych postaci osobiście uprzedzona, ponieważ w literaturze natrafiam dwa równie nudne i drażniące obrazy – albo istot o niejasnej proweniencji, bardziej duchów, albo takich typowych aniołów z książek dla nastolatków, z urodą kontrastującą z podłością i pogardą dla rodzaju ludzkiego. Kreacje upadłych aniołów o seksapilu demonów w naiwny sposób zakochujących się w śmiertelniczkach wywołują u mnie mdłości. Jestem w stanie zaakceptować romantyzm wampirów, bo należę do osób wychowanych na „Wywiadzie z wampirem”. Ale anioły po prostu odrzucam.

Kańtoch ledwo, ale jednak, udało się uniknąć tego wizerunku, ponieważ w jej aniołach od początku jest coś dziwnego i obcego. W oczach inteligentnej i obdarzonej niepowstrzymaną ciekawością nastolatki jawią się one jako coś jednocześnie pociągającego i przerażającego. Dodam, że narracja prowadzona jest z perspektywy pierwszej osoby i dzięki temu emocje dziecka wypadają bardzo wiarygodnie. Kiedy czytamy, jak Nina próbuje zrozumieć motywy aniołów oraz sposób, w jaki oddziałują na ludzi (a nawet przeciwstawić im się), nie do końca wiemy, czy kieruje nią przeczucie, ciekawość, czy bunt wynikający z wrodzonego nonkonformizmu. Podoba mi się taka niepewność.

Niestety, wyjaśnienie zagadki, która związana jest z diabelskim kręgiem, czyli obszarem martwej ziemi w ogrodzie klasztoru, jest nie tyle banalne, co zbyt odstające od klimatu powieści. Tak samo jak kwestia aniołów, ich pochodzenie i cele. Czasami wolelibyśmy, by tajemnica pozostała nieodkryta. Tutaj niestety Kańtoch za bardzo idzie w stronę współczesnych pisarzy urban fantasy, którzy wszystko muszą wytłumaczyć, nawet długość uszu u elfa. Zupełnie jakbyśmy współcześnie znali odpowiedzi na wszystkie pytania naszych dzieci. Oraz na pytania dorosłych. To taka mechanika jak z niektórych RPG, w których namiętność do ujęcia wszystko w mechanikę rzutu kośćmi powoduje, że nawet tak ulotne rzeczy jak poczytalność muszą być wyrażone liczbą.

Jako książka dla młodzieży, „Tajemnica diabelskiego kręgu” jak najbardziej daje radę, więcej powiem – wybija się na tle powieścideł o demonach podrywających dziewczyny podczas lekcji geografii. Zaś dorosłym przypadnie do gustu niezwykły klimat dawno minionych lat. I przyznam, ciekawa jestem, co też dla ludzi wymyśliły anioły? Kolejne tomy cyklu czekają.

Dodam jeszcze pod koniec, że to naprawdę dobra lektura na wakacje.

Jeden komentarz

  1. Bardzo ciekawy tekst. Okładka kojarzy mi się z Alicją w Krainie Czarów 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *