Gdzie śpiewają diabły – tysiąc pieśni nad jednym jeziorem i ani jednej prawdziwej historii

„Gdzie śpiewają diabły” Magdaleny Kubasiewicz to powieść z dreszczykiem wydana przez wydawnictwo Uroboros, opowiadająca o dziwnych wydarzeniach w fikcyjnej miejscowości Azyl.

Miało być strasznie, ale wyszło raczej niesamowicie (przy czym owa niesamowitość miejscami ociera się o Poego). Spodziewałam się young adult story, ale powieść pozbawiona jest typowej dla tego typu tekstów naiwności. W miasteczku Azyl, w którym toczy się akcja powieści, nie mamy do czynienia z nastolatkami, a z dojrzałymi ludźmi, którzy są po prosty trochę inni. Korowód postaci składa się raczej z niegroźnych dziwaków i niespokojnych dusz niż niebezpiecznych socjopatów, ale w ocenie ich trzeba wziąć pod uwagę jeden ważny narracyjny zabieg – nieustający komentarz głównego bohatera, Piotra.

Jest on takim typowym młodym karierowiczem, na pierwszy rzut oka dzieciak z wielkiego miasta z całkiem nieźle poukładanym życie. Zamożna rodzina, niezłe studia, dobra praca całkowicie związana z profilem. Brak większych wrogów, okazjonalne dziewczyny, weekendowi znajomi. Brak jakichś pasji, skłonności do pracoholizmu, czas wolny jak w podręczniku pt. „Jak wygodnie żyć i nie zwracać na siebie uwagi”. I tak naprawdę, im więcej o Piotrze, tym bardziej smutno i ponuro. Zwłaszcza gdy, praktycznie na samym początku, dowiadujemy się, że ten oto złoty chłopak trafia na zadupie, ponieważ od wielu lat poszukuje zaginionej siostry, a w tym miejscu podobno ją kiedyś widziano.

Azyl okazuje się być miejscem urokliwym, magicznym i – w przypadku przyjezdnych, którzy węszą po kątach – wyjątkowo nieprzyjaznym. Mieszkańcy są konsekwentni w ignorowaniu wszelkich prób Piotra, by wyciągnąć z nich jakiekolwiek informacje. Najwięcej, co mają do powiedzenia, dotyczy miejscowej legendy związanej z diabłem i czarownicą. Każda osoba ma do sprzedania inny wariant tej historii i w trakcie powieści Piotr pozna ich całkiem sporo. Ale zdradzę Wam coś – do końca nie będzie wiadomo, kto ma rację. Czy jest to po prostu jakaś wersja starej baśni? A może lokalna historia ubrana w magiczne szatki? Albo wręcz interpretacja relacji łączących dwie realnie istniejące osoby?

„Gdzie śpiewają diabły” unika jasnych odpowiedzi, a próby zagmatwania historii są delikatne. Piotr prowadzi prywatne śledztwo, ale brakuje mu otwartości na ludzi – zbyt wiele z tego, co mówią, traktuje jako urojenia. Chłopak nie akceptuje magii, woli antybiotyk od herbatek ziołowych, prędzej uwierzy wieczornej prognozie pogody niż w to, że wnętrze dłoni skrywa wiedzę na temat długości życia. I z jednej strony, to jego wybór, ale jak chce cokolwiek wyciągnąć od osoby, której pogląd na świat podważa? Tutaj też kryje się pewna drobna wada powieści – ta drażniąca uporczywość Piotra. Czasami jego racjonalizowanie wydało mi się nieco na siłę. Nie wiedziałam też, na ile to reakcja obronna na niezwykłości, które mu się przytrafiały, a których nie rozumiał, a na ile faktyczna skłonność do twardego stąpania po ziemi. Tak sobie myślę, że w obliczu tych wszystkich nietypowych osób – dziewczynki, zachowującej się jak ktoś dorosły, kobiety zdającej się ubiegać każdy jego ruch, nieco nawiedzonej gotki, która włóczy się po wrzosowiskach – oraz niewyjaśnionych przypadkach, które co i rusz przytrafiały mu się w Azylu, łatwiej by było, gdyby Piotr po prostu obrał jedno rozwiązanie i się go trzymał.

Jego bezustanne zaprzeczanie albo na siłę tłumaczenie niektórych wydarzeń (np. ktoś go otruł, więc miał halucynacje, ten wielki wilk to zdziczały pies, odbicie w wodzie to ułuda itd.) rykoszetuje i uderza go w głowę ze zdwojoną siłą. W pewnym momencie jest go po prostu żal. W gruncie rzeczy, intencje ma czyste – chce odnaleźć siostrę, martwi się. Dlaczego nikt tego nie rozumie? Czemu ludzie są dla niego tacy otwarcie niemili? W pewnym momencie, gdy repertuar środków nacisku się wyczerpuje, nie dziwi jego całkowicie dziecinny bunt. Ale i na to mieszkańcy są przygotowani.

I całe szczęście, autorka oparła się pokusie ewolucji głównego bohatera. Niektórzy po prostu nigdy nie będą dobrze czuć się w Azylu. Dla niektórych jego drogi zawsze będą za ciasne, a progi domów zbyt strome. Piotr należy do innego świata i musi wrócić. Pytanie, czy jego dusza nie została odmieniona na zawsze.

Jeden komentarz

  1. Leszek Lipiński

    Myślę, że jego dusza stała się taka jaka naprawdę jest, jaka była kiedyś. Ruzne wydarzenia i okoliczności wymuszają na człowieku reakcje i zachowanie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *