Farma organów

Późna wiosna, rok 5500

Rimworld. Świat gdzieś na pograniczu znanych systemów gwiezdnych. Kiedyś była tu jakaś cywilizacja, ale dawno diabli ją wzięli. Pozostały tu jedynie prymitywne plemiona. I piraci. Piraci są wszędzie. Za nic nie postawilibyśmy stopy na tej zapomnianej przez bogów skorupie, ale nasz statek miał awarię. Jest nas troje: Onesan, Minese i Jack. Musimy ciężko pracować, by przetrwać, a może uda nam się wrócić między gwiazdy…

Trudne początki. Czworo kolonistów i jeden więzień. Pierwsze zabudowania, ciasne pokoiki… W górnej części ekranu pole uprawne.

W Rimworld najważniejsza jest historia. Każdy z nas ma jakąś przeszłość, która determinuje jego umiejętności, i jakieś wady i zalety. Najważniejsze jest jednak to, co dzieje się tu i teraz – a czuwa nad tym tajemnicze przeznaczenie – narrator. Tubylcy mówią, że ma trzy twarze: Cassandry Klasycznej, łagodnej Phoebe Chillax i Randy’ego Randoma. Rzekomo dbają oni o to, by nam się nie nudziło… Ech, szlag by ich trafił, o ile istnieją!

Randy Random nie daje chwili wytchnienia. Dla odmiany, Phoebe pozwala spokojniej budować bazę, a Cassandra stopniuje zagrożenia.

Nie ma tu łatwego życia. Ręcznie skręcane wyposażenie co chwila się psuje. Co parę dni wpadają do nas chłopcy z sąsiedztwa, celem rytualnej wymiany ołowiu. Chyba spodobały im się nasze oswojone alpaki. Piraci to nie jedyne nasze zmartwienie: co jakiś czas trafi się szalone zwierzę, rój robali czy zbuntowane maszyny.

Do opatrywania rannych szybko zaczyna brakować bandaży, a tu jeszcze jak na złość wkradają się infekcje i choroby… Pogoda też daje w kość: burze wywołują pożary, zimno wymraża zbiory (nie mówiąc już o naszych d#p&ch), gorąco zwiększa ryzyko udaru. Ostatnio natrafiliśmy na coś dziwnego – zapraszam do lektury wpisu z naszego dziennika:

Archiwum Kolonii.
5500. Antyczne zagrożenie (wersja oficjalna, Evgeny Minese).Jak wykorzystaliśmy kupców (wersja Ryoko Onesan Minese)

Otworzyliśmy dziś tajemnicze ruiny na północ od naszego baraku. W centrum stały w dwóch równych rzędach, niczym sarkofagi, kapsuły kriogeniczne… kto je tu zostawił, było tajemnicą. Kierowany ciekawością Slick zaczął grzebać przy jednym z nich, co automatycznie otworzyło wszystkie! O, nieszczęsny!

Nie, Slick, nie otwieraj tego!

Trwa bitwa. My dzielnie atakujemy od flanki (prawy róg ekranu).

Ci, którzy byli w środku, byli zwyrodnialcami najgorszego sortu – postrzelili naszego Slicka i ruszyli w naszą stronę. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności do osady przybyła właśnie karawana. Ochrona kupca stanęła po naszej stronie… Straty były ciężkie, ale bitwa była wygrana. Musieliśmy pogrzebać zmarłych i przystąpiliśmy do leczenia rannych…

Udało nam się uratować życie dwojga rannych kupców, ale jedno z nich, kobieta imieniem Sahmona, miała nieodwracalnie uszkodzony mózg. Umieściliśmy ją w pustej kapsule krio, do czasu, aż znajdziemy jakiś lek…

Szybko odkryliśmy, że w pobliżu naszej skromnej osady znajdowała się dziwna struktura. Mimo tego, że badanie jej napawało nas nienaturalnym lękiem, rozbiliśmy fragment ściany. W środku znajdowały się tajemnicze sarkofagi… były to komory kriogeniczne, i prawdopodobnie ktoś był w środku! Nazwaliśmy ich Mrożonkami i, na wszelki wypadek, pozostawiliśmy samym sobie.

Kilka dni później, do miasta przybyła karawana. Byli wyposażeni w nowoczesną broń palną, więc zaświtał nam pewien pomysł… Slick, najsłabszy z kolonistów, został w demokratycznym głosowaniu wybrany na ochotnika…

Oh my god, they killed Slick! (nah, it’s only a flesh wound).

Wielu ochroniarzy z karawany straciło życie, ale zagrożenie minęło. Na ziemi walało się mnóstwo przydatnego wyposażenia i nowoczesnej broni… Było warto (sorry, Slick).

Krajobraz po bitwie. Sprzątania na kilka dni. Ciała można pogrzebać, zostawić na słońcu, albo… zjeść (ugh..).

Stale nam coś zagraża, ale jesteśmy kowalami naszego losu. Od nas zależy, czy stworzymy pokojową społeczność, rekrutując jeńców, rozbudowując bazę w małe miasteczko… czy dołączymy do barbarzyńców parających się handlem narkotykami, niewolnikami czy ludzkimi organami. Taaak, jeńców można traktować po przyjacielsku, można im też odmówić jedzenia, a w najgorszym wypadku pobrać od nich nerkę, płuco i wątrobę… To kusi, bo choć niektórzy koloniści mogą się z tym czuć źle, handel organami jest bardzo lukratywny. Wiąże się jedynie ze spadkiem morale kolonii, ale coś za coś.

Mieszkańcy osady potrafią się pokłócić, a nawet pobić – powodem są różnice w charakterach, bo ten nie lubi narkotyków, tamta jest naturystką, a jeszcze inny typ nie znosi kobiet. Zdarzają się też cieplejsze uczucia – w drugim roku Onesan przestała wreszcie odrzucać zaloty Jacka i wszyscy zebrali się na ich ślubie…

Onesan i Jack mówią sobie „tak”… Pozostali koloniści przyszli popatrzeć.

Poza słodką miłością, osadnicy mają do swojej dyspozycji różne używki. Od ciężkiej pracy odpoczywają przy telewizji (serio? ktoś tu nadaje?) i piwie, mogą też skosztować lekko uzależniającej ambrozji, czy czegoś mocniejszego. Wszystko to się bardzo przydaje, bo życie na rubieżach galaktyki nie należy do łatwych i psychika siada… A zestresowany kolonista w najlepszym wypadku zamknie się w pokoju (lub spiżarni), a w najgorszym rzuci się do gardła towarzyszom.

Nałogi są paskudne. Szczególnie silnie uzależniają prochy wspomagające kolonistę w pracy czy w walce, ale nawet picie piwa może zakończyć się tragicznie… po ustaleniu w kolonii polityki „jedno piwko dziennie” kilka osób popadło w alkoholizm, a jeden jegomość zachorował na marskość wątroby i wymagał przeszczepu. Uzależnienia wymagają stałego dopływu potrzebnych specyfików, albo wysłania delikwenta do izolatki na odwyk.

Ach. Jest jeszcze Luciferium, tajemnicze lekarstwo na ciężkie przypadłości…

Archiwum Kolonii.
5503. Przypadek Sahmony (wersja oficjalna, Evgeny Minese).Przeklęte Luciferium (wersja Jaquarda Jacka Valosa)

Znaleźliśmy lekarstwo! Nazywa się Luciferium, według kupca z pobliskiej osady może przywrócić do sprawności nawet osobę z poważnymi uszkodzeniami mózgu. Jack, nasz medyk, a obecnie też mój zięć, wyciągnął Sahmonę z sarkofagu i podał jej specyfik.

Ku naszemu zdumieniu, Sahmona wstała! Opuściła naszą miejscowość już następnego dnia, a od jej przyjaciół z Eastern Thainum Soverign Amalgamation przyszły słowa uznania i podziękowania…

Długo dyskutowaliśmy z Ryoko, czy podawać Sahmonie Luciferium. Sahmona gardziła narkotykami, a po przyjęciu pierwszej, uzdrawiającej dawki będzie musiała przyjmować lek co tydzień. Co gorsza, to draństwo jest piekielnie drogie… W końcu Evgeny nas przekonał, aczkolwiek obawiam się, ze ciekawość wygrała z rozsądkiem.

Nieszczęsna Sahmona… Luciferium podbiło świadomość z 20 do 30% i przebudziła się, ale czeka ją ciężkie życie. Rimworld pełne jest trudnych decyzji moralnych.

Sahmona ocknęła się, ale ledwie kojarzyła. Była świadoma na tyle, by rozumieć swoją sytuację i poruszać się, ale niewiele więcej. Wściekła na nas, wyszła, słaniając się. Powoli, noga za nogą, opuściła naszą osadę…

Mamy mnóstwo pracy Jak nie budowa domów, to kopanie skał, sianie i zbieranie plonów, polowanie, oswajanie i trenowanie zwierząt, szycie ubrań na lato i zimę, robienie broni, rzeźbienie, opracowywanie technologii… Czasem trzeba też wybrać się do pobliskiego miasteczka w celach handlowych, albo zniszczyć bazę piratów. Raj dla planistów:

  • Postaciom ("pionkom") można przypisać zajęcia i określić priorytety wykonywania ich. Np. dosyć ważne jest gaszenie pożarów...
  • Tutaj upewniamy się, że nocne marki będą spały za dnia, i że każdy będzie miał chwilę na pogaduszki...
  • Zwierzęta można trenować m.in. w atakowaniu wroga i przerzucaniu cegieł do magazynu. Dziki mnożą się na potęgę i zimą potrafią przetrzebić spiżarnię, chyba, że... ktoś wspominał o ruszcie?

Zima, rok 5504

Nasza kolonia rozrosła się o kolejne domy. Automatyczne karabinki i moździerze bronią do niej dostępu, ale piraci są cwani – potrafią przekopać się przez ściany, przynieść własny sprzęt oblężniczy lub spaść w kapsułach z orbity. Co ciekawe, jako że znaczną część naszej populacji stanowią byli jeńcy z innych frakcji, regularnie wpadają do nas ich krewni i znajomi. Zabicie ulubionej -choć dziś wrogo nastawionej- ciotki kolonisty może się zakończyć niezłym dołem!

Nasza osada rozrosła się…

Aby uzyskać lepszy dostęp do obcych osad, zakładamy małe przyczółki handlowe. Jesteśmy gotowi do budowy statku kosmicznego… tylko czy na pewno chcemy stąd odlecieć?

Archiwum Kolonii.
5503. Atak roju.5504. Nagi kucharz.5504. Zajazd rodzinny.5504. Organy.5505. Impreza.

Gniazda robali mogą pojawić się w dowolnym miejscu. Do tego paskudy przegryzają się przez ściany! Najlepiej pozbyć się ich za pomocą temperatury lub ognia, ale nie zawsze jest to wykonalne. Tego dnia sprawy przybrały nieoczekiwany obrót…

Gniazdo robali pojawiło się w warsztacie. Trudno się ich pozbyć…

Robale przegryzły się do stodoły i zabiły Boomalopę – stworzenie, które wybucha w chwili śmierci. No to po robalach. Część zwierząt się pali, część śpi twardym snem O.o

Straciliśmy dwie boomalopy, ale reszta zwierząt przetrwała. Robale usmażone!

W naszej placówce handlowej na dalekim południu kucharzem jest Tycho – nudysta. Wysłaliśmy go tu, by nie odmroził sobie czterech liter podczas zimy w bazie głównej.

Tycho „Sacriel” Buckley nieźle gotuje, ale biega po kuchni w samym hełmie z pancerza wspomaganego. Na dodatek jest mizoginistą!

Planeta ma kilka stref klimatycznych, różniących się, między innymi: temperaturami, fauną i florą, czy ryzykiem zachorowania na malarię. Między naszymi bazami występują różnice czasowe.

Z wizytą rodzinną wpadli do nas Nathan i Aldemar, ojcowie Idy i Mii. Planowali rozłożyć się na śniegu z kocykiem i moździerzem, ale nasze własne moździerze były dużo, dużo szybsze. Hahahaha! Przepraszam.

Zdjęcie z imprezy rodzinnej. Nathan i Aldemar zaznaczeni (przeze mnie) kółeczkami. Część znajomych już się rozerwała, inni wracają do domów.

Nathan salwował się ucieczką, ale za to Aldemar będzie miał szansę przyłączyć się do naszej kolonii. Na pobojowisku została jeszcze Vivis, ale szybko oceniliśmy, że byłaby tylko dodatkową gębą do wykarmienia. Zima wprawdzie prawie się kończy, ale zapasy żywności są już na wyczerpaniu! Za to jej ubranie może nam się przydać… Lepiej zabrać je teraz, bo ciuchów z truposzy nikt nie chce nosić.

Vivis jest ranna i mogłaby łatwo trafić do niewoli, ale ma słabe umiejętności. W dodatku jest z frakcji, która i tak się z nami nie zaprzyjaźni…

Handel niewolnikami czy pobieranie organów od więźniów jest, jak wspomniano wyżej, bardzo dochodowe. Niestety, z reguły kończy się spadkiem morale całej kolonii. Z wyjątkiem psychopatów takich, jak Evgeny Minese, nikt nie chce być „tym złym”. Nawet całkiem przypadkowa śmierć więźnia źle odbija się na naszej psychice…

Obrazek dla celów demonstracyjnych. Takich rzeczy nie robimy. My jesteśmy tymi dobrymi, jasne?

Nadeszła wiosna, nowy rok. Dobry moment na przyjęcie. Jak widać, potrafimy się bawić:

A tak imprezujemy. Chodzimy. Chodzimy. I chodzimy.

Chodzimy sobie w kółko o suchym pysku, co jakiś czas do siebie zagadamy. Nie znamy tańca ani muzyki, ale nic to – na zakończenie nastroje poprawią się znacząco… do następnej katastrofy.

Rimworld. Premiera: listopad 2013. Aktualny stan: Alfa 17b, gra jest wciąż rozwijana.

Podobna do: Prison Architect, Dwarf Fortress, Towns (nieukończona)

 

Plusy:

➕ świetna symulacja kolonii
➕ tworzona przez AI historia (ciąg eventów)
➕ inspirowane m.in. serialem Firefly, w grze to czuć
➕ westernowa muzyka
➕ wciąga…
➕ brak większych bugów, a to dopiero alfa
➕ dużo fajnych modów na Steam Workshop

Minusy:

➖ dla wybrednych: styl grafiki
➖ muli przy większych koloniach

 

Ocena (alfa 17):

9/10

5 komentarzy

  1. Te recenzje są niesamowite. Ty zamiast nudno opisywać jakąś grę, tworzysz historie. Wszystko czyta się jak opowiadanie. Podobnie jak recenzja Don’t Starve, tam też była historia. Wszystko trzymało się kupy. Może ciąg historii z Rimworld lub Don’t Starve? No i kapitalne wstawki „dziennika kolonistów”. Szacunek i Chwała Ranafe 🙂

  2. Zgadzam się z kolegą wyżej – bardzo ciekawy charakter recenzji. Może mniej tu szczegółów technicznych, ale czyta się świetnie! U nas z kolei znajdziecie nieco inną stylistykę 🙂

  3. Ranafe, to Twoja najlepsza recenzja, jaką czytałem 🙂 Myślałaś kiedyś o pisaniu AAR-ów? Coś mi mówi, że wiele ludzi czytało by je z wypiekami na twarzy 😉

    • AAR – After Action Review? Jeśli o to chodzi, to pomyślę, bo nie każda gra czy książka nadaje się na ten typ recenzji. Dziękuję 🙂

Skomentuj Cruzer Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *