Jak pachnie Vanessa Ives (Perles de Lalique)

Poznajcie miss Vanessę Ives, bohaterkę serialu Dom Grozy, czyli Evę Green w gotyckim wydaniu.

Na skutek zamieszania z pewnym wampirem z Transylwanii, Vanessa nawiązała współpracę z ojcem swojej przyjaciółki z dzieciństwa, Miny Murray. Kiedy poznajemy pannę Ives, zamieszkuje ona wielki, elegancki dom w centrum Londynu. Jej pokój jest surowy, wręcz ascetyczny, ale nie ubogi. Wszystko tam jest na swoim miejscu, ale brakuje w nim ozdób. Zamiast tego, ma wielkie okna na świat.

Długo zastanawiałam się, jaki zapach polubiłaby Vanessa. Po obejrzeniu kilku pierwszych odcinków obstawiałam coś ciężkiego i tajemniczego, ale kiedy poznałam całą jej historię, zmieniłam zdanie. Perles de Lalique to byłby jej wybór. Zapach ten jest perfekcyjny – mam wrażenie, że robiono go z niezwykłą pieczołowitością. Każdy krok, każda kropla esencji jest świadectwem wielkiej uwagi i kunsztu twórcy.

Jest to też zapach niejednorodny. Na każdym leży inaczej, a na Vanessie pachniałby przepięknie.

Perles de LAlique

Z początku w Perles wyczuwa się wytrawne wino. Trzyma na dystans, ale w sposób godny, nie agresywny. Tak jak Vanessa, która jest damą w każdym tego słowa znaczeniu. Jej maniery są nienaganne, ale jest przy tym bardzo naturalna, daleka od sztywności. Vanessa dorastała w pięknym domu, a rodzina jej i Murrayów były zaprzyjaźnione od zawsze i spotykały się na wspólnych obiadach, zatem dziewczyna przywykła do klasycznej angielskiej elegancji i sposobu bycia.

Ubiór Vanessy jest jednorodny, bez udziwnionych dodatków, ale zgodny z obecną modą. Kolorystyka konsekwentna, stonowana. Zwróćcie uwagę, że panna Ives nie nosi biżuterii, ale za to uwielbia koronki, które same w sobie stanowią ozdobę.

Vanessa wybrałaby Perles ze względu na ich niewątpliwą przyjemność w noszeniu, pewnie za sprawą miękkiej, ale wysublimowanej paczuli. Perfumy te nie są pozbawione pewnej pieprznej nuty, ale trzymają pion, że nie da się ich posądzić o bezpruderyjność.

Zobaczcie, jaki piękny tworzy się obraz – odrobina pieprzu, ale nie za dużo. Delikatna róża, dodana jako żywszy akcent kompozycji. Zgaszona biel, indyjski róż, trochę granitowej szarości.

Vanessa Ives

Vanessa potrafi być współczująca, jest niezwykle ciepła, wyczuwa ludzkie emocje i bezbłędnie odgaduje intencje innych. Posiada wręcz coś w rodzaju szóstego zmysłu. Jej uśmiech jest szczery, miękki, sympatyczny. Miękkości kompozycji Perles dodaje z kolei drewno kaszmirowe, które jest jak delikatny tiul.

Wciąż jednak jest to zapach nieco surowy. Jeśli tli się w nim jakieś zielone życie, to bliskie śmierci. Zupełnie jak niezwykle rzadka odmiana orchidei, którą Dorian pokazał kiedyś Vanessie podczas spaceru w ogrodzie botanicznym.

Niełatwy zapach. Świetlisty, jasny, biały, sterylny – kojarzy mi się z czystą wiarą w Boga. Taka jest też idealna wiara w rozumieniu Vanessy. Zapach mógłby też być jak wspomnienie dzieciństwa – we wszystkich scenach z jej wczesnej młodości Vanessa odziana jest w jasne barwy, a jej twarz promienieje szczęściem.

Panna Ives polubiłaby perfumy Perles również za to, że nie są one chaotyczne. Uosabiają harmonię i spokój, których tak bardzo brakuje Vanessie. Mimo że na zewnątrz wydaje się opanowana, w istocie bezustannie toczy walkę. Walkę z własnym sumieniem, żądzą przygód i szaleństw, oraz najcięższą – walkę o własną duszę.

Jeden komentarz

  1. Pięknie to opisałaś 🙂
    Czy to jedne z tych perfum, które ostatnio wąchałyśmy?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *