Przeszło pół roku temu napisałam dwa artykuły o wampirzych komiksach (tutaj i tutaj). Dziś zapraszam na nieco inną odsłonę cyklu – na gry komputerowe o wampirach. Przedstawię Wam swój ranking najciekawszych produkcji traktujących o krwiopijcach.
Zaczęło się w liceum, od trzeciej odsłony Legacy of Kain. W tym samym czasie w samozwańczym klubie w liceum przyjaciółki poznawałam system Świat Mroku… to mi rozszerzyło perspektywę patrzenia na wampiry, bo od momentu, gdy poznałam trylogię Lestata Anne Rice, jakoś żadne inne przedstawienie mi nie pasowało. Do tego doszedł jeszcze niezwykły „Dracula” Francisa Coppoli, a przyznam się, że nawet ten z liczbą 2000 w tytule nie był najgorszy. Spróbowałam też wampira w wersji japońskiej, czyli jedynego prawilnego „Vampire Hunter D”. W efekcie mój karmiony mrocznymi wizjami umysł odrzucił wizję Stephanie Meyers. Dokonałam klasycznego wyparcia.
Ale dziś nie o filmach, tylko o grach miałam pisać.
Legacy of Kain: Soul Reaver, Soul Reaver II, Defiance (1996-2003)
Raziel, pozbawiony dolnej szczęki i upokorzony przez Kaina, znajduje się nawet na mojej liście najciekawszych męskich postaci z gier (ranking możecie obejrzeć tutaj). To chyba świadczy o tym, że jestem trochę chora…
Zostawmy jednak Raziela, który pojawia się w serii dopiero w trzeciej części (moim zdaniem, jednej z najlepszych gier w historii). Przed nim bohaterem jest jego ojciec, Kain, białowłosy wampir. Błąka się po świecie, w którym ludzie sprowadzeni są na margines, poza bractwem łowców wampirów, zwaną The Order od Sarafan, w ogóle nas nie interesują, ot, mięso. To porachunki między nieśmiertelnymi są ciekawe, ich zmagania w czasie i przestrzeni, walka z przeznaczeniem oraz o zachowanie wolnej woli i kontroli. Fabuła jest niesamowicie zakręcona, do dziś nie jestem pewna, jak to się właściwie skończyło…
Legacy of Kain to cykl gier zręcznościowych opartych na walce i bardzo ciekawych łamigłówkach. Znajdziemy w nich wiele odniesień do literatury oraz filozofii. Wiele wampirów nosi anielskie imiona: począwszy od samego Raziela (Achraziel), Zephona (Zefon), Rahaba (anioł morza, co by się zgadzało), po Dumę (anioł śmiertelnej ciszy). Jakiś czas temu pojawiło się też MMO w uniwersum Legacy of Kain – Nosgoth, ale opis i recenzje były tak plugawe, że postanowiłam nie psuć sobie wrażenia całości.
Seria Legacy of Kain liczy sobie 5 części i każda z nich jest warta poznania. Repertuar wampirzych umiejętności jest klasyczny, ale twórcom udało się uniknąć sztampowości, chociażby poprzez nieco inny wygląd wampirów (trzy pazury zamiar palców dłoni, pożółkła skóra). W tym cyklu wampiry to potężne, okrutne istoty, ale nie zmienia to faktu, że wzbudzają naszą sympatię.
Vampire: Masquerade: Redemption (2000)
Ta gra to było naprawdę coś : niesamowita muzyka (której słuchało się godzinami), ciekawe postacie, mnóstwo wampirycznych mocy żywcem przeniesionych z podręcznika do Świata Mroku… i tylko ten wątek romantyczny jakoś mało mnie interesował.
Vampire Masquerade to gra akcji, w której sterujemy drużyną kilku postaci. Obserwujemy przemianę krzyżowca, Christofa Romualda, w wampira, oraz jego szaleńczą podróż przez Europę w poszukiwaniu ukochanej. Zaczynamy w Średniowieczu, poznajemy Pragę oraz Wiedeń, a potem wykonujemy przeskok do XX-wiecznego Londynu i Nowego Jorku. To bardzo klimatyczna gra z ciekawą historią, którą pamięta się latami. Ma tylko dwie odsłony (Redemption oraz Bloodlines) i dla wielbicieli Świata Mroku, na której jest oparta, to prawdziwa gratka. Natomiast dla innych to dobry sposób na poznanie tego świetnego systemu RPG.
Castlevania: (1986-2014))
Z serią, która od 1986 roku nawiedza nasz świat, miałam do czynienia tylko raz, w dodatku na bardzo nietypowej platformime: NDS. Gra nosiła podtytuł Dawn of Sorrow i graliśmy w niej nie kimś z rodu Belmontów – zwyczajowych protagonistów serii – ale potomkiem Drakuli – Somą. Typowy dla gier z serii jest nieliniowy sposób budowania poziomów – z biegiem gry zdobywamy umiejętności, które odblokowują przejścia w lokacjach, które już znamy (zresztą, podobny motyw był w Legacy of Kain: Soul Reaver). Bardzo lubię takie drugie życie gry. Dzięki temu trzeba się naprawdę nieźle nagłówkować.
Warto zwrócić uwagę na bazujący na tym cyklu świetny serial Castlevania, który wypuścił Netflix (zapraszam do recenzji na stronie Ja, Rock!).
The Elder Scrolls V: Skyrim, dodatek Dawnguard
Piąta odsłona serii The Elder Scrolls to gra, w której mam nabite jakieś nienormalne ilości godzin. Skyrim zresztą należy do tych produkcji, których się nie kończy, bo ciągle coś. Kiedy postanawiam sfinalizować jakiś grubszy wątek, okazuje się, że mam nieukończony dom, a bandyci porwali mi męża.
Dodatek Danwguard tchnął w grę nowe życie i dał jedną z ciekawszych wampirzych postaci w grach – uroczą Seranę. Razem z wampirami w grze pojawiły się też wilkołaki – od teraz kraina nabrała mrocznych barw. Nawet sanktuarium Bractwa Skrytobójców stało się bardziej przytulne… Dawnguard to jeden z najlepszych dodatków do gier, jaki kiedykolwiek wyszedł. Zaś same wampiry są potężne, piękne i wprowadzają sporo zamieszania. Serana ma jeden z najlepszych głosów w grach. Co ciekawe, poza poznaniem odwiecznego konfliktu między wampirami i wilkołakami mamy też możliwość stania się wampirzym lordem – muszę przyznać, że to bardzo kusząca perspektywa.
Pozostaje mi tylko wspomnieć, że wampirem można było zostać także w innych, również znakomitych odsłonach serii, począwszy od Daggerfalla.
Wiedźmin 3: Dziki Gon, dodatek Krew i Wino
Wiecie, co mi najbardziej przeszkadzało w Wiedźminie 3? To, że był taki kolorowy. Może odzywa się we mnie metal z lat liceum, który akceptował tylko monochromatyczne kolory z kroplą czerwieni, ale te wszystkie słodkie pejzaże po prostu mnie męczyły. A już sam dodatek, w duchu francuskich ballad, był tak cukierkowy w odbiorze… do momentu, gdy pojawiły się wampiry. I wtedy zrozumiałam, że taka wiosenna estetyka jest celowym zabiegiem, który ma budować kontrast między radosnym dniem i ciężką, niebezpieczną nocą. Cóż jeszcze mogę napisać o dodatku, który wprowadził wampiry? Nie chcę zdradzić zbyt wiele z fabuły, więc napisze tylko: ehh, Regis. Był dokładnie taki, jak go sobie wyobrażałam.
Bloodrayne: przyznam się bez bicia, że znam tę grę, ale nigdy w nią nie grałam… pojawiła się jednak w tym zestawieniu, bo doceniam jej pozycję w spisie wampirzych gier.
Vampyr: mająca nadejść w tym roku gra cRPG francuskiego studia DONTNOD (to ci od kultowego Life is Strange, tak!). Wampiry w Londynie z 1918 roku, to brzmi ciekawie. Żywię wobec niej wielkie nadzieje, bo bardzo dawno nie grałam w dobrą, ambitną grę o wampirach i już jestem ich trochę… głodna ;-). Twórcy obiecują, że gra nie będzie li tylko bezinteresowną jatką. Jako bestia nie będziemy mogli sobie swobodnie hasać i mordować, kogo popadnie, ponieważ każdy zabity człowiek pełni jakąś rolę – może nawet być „nosicielem” questa, który, w momencie gdy ów człowiek umrze, stanie się niedostępny. W Vampyrze będzie sporo zarówno walki, jak i dialogów. Przyznacie, że trailer prezentuje się bardzo obiecująco:
From Shadows polskiego studia Revolt and Rebel. Będzie to gra platformowa, stworzona do rozgrywki w trybie kooperacji. Jeden gracz będzie mógł wcielić się w wampira, a drugi – w wilkołaka. Jeśli jesteście ciekawi, o czym dokładnie jest ta gra i jak wyglądał proces produkcji, zapraszam do wywiadu, który razem z Redakcją Ja, Rock! przeprowadziłam parę miesięcy temu: wywiad.
Jak widać więc, nie ma tego sporo. Jest jeszcze kilka gier, których w owych spisie nie uwzględniłam, ale, po pierwsze, albo w ogóle ich nie znam, a niskie oceny zniechęcają mnie do wypróbowania, albo wątek wampira jest za słabo zarysowany (np. w Magice). Trochę mnie to dziwi, ponieważ postać wampira jest znana wszem i wobec, więc czemu w grach jest ich tak mało?
A jakie są Wasze typy? Są może gry, o których nie wspomniałam, a powinnam była?
Bloodrayne 1 i 2 były całkiem niezłe – nie wiem jak wypadłyby po latach, ale bardzo miło je wspominam. Natomiast do listy dorzuciłbym jeszcze The Incredible Adventures of Van Helsing (1-3) i Nosferatu: The Wrath of Malachi.
Tak właśnie liczyłam na Twoje wsparcie – dzięki! Przyjrzę się tym grom i uzupełnię wpis.
Ach, tym artykułem i wspomnieniem o Soul Reaver aż łezka w oku mi się zakręciła. Również dodałbym van Helsinga, no i moim zdaniem Maskarada: Bloodlines była lepsza fabularnie, albo po prostu ja wolę FPP 😉
Ciekawe jaki będzie Vampyr.
Nie będę już komentował w innym wątku, ale wreszcie znalazłem kogoś kto docenia Edera z PoE!