Jak pachnie wampir (New York Intense)

Początek jest bezpośredni jak uderzenie obuchem, bo czuć w nim metal. Metal, czyli krew. Nie trwa to długo, ale wrażenie pozostaje.

Takie jest zresztą nasze pierwsze skojarzenie z wampirami. Atawistyczny, prymitywny lęk przed istotami, które nas pożerają, jest tak samo silny w każdej kulturze na Ziemi. Nie ma pod słońcem bardziej przerażającego ludzi, żywotnego i trwałego wizerunku monstra od wampira.

A jednocześnie jest on niezwykle pociągający. Zmysłowa energia wampirów jest zaiste trudna do przezwyciężenia. Taki też jest zapach New York Intense marki Nicolai. To miasto, które nie zna snu, byłoby idealnym miejscem na łowy.

Wampiry, które używają New York to nie są mili chłopcy, którzy kochają się w nieśmiałych kujonkach, czy w brunetach o załzawionych oczach. O nie, te konkretne wampiry nie wzdychają za swą śmiertelnością.

New York to zapach hrabiego Włada „Drakuli” Tepesa, który jest dumnym, potężnym i strasznym władcą Wołoszczyzny, który ani myśli zamykać się w swym zamku.

Co najważniejsze – hrabia nie kryje tego, kim jest. Nie piłuje pazurów, z już zwłaszcza zębów.

New York Intense

Jego ubranie pachnie kadzidłem, ambrem i szyprem i jest to zapach dominujący w New York. Unosi się, otaczając osobę nim pachnącą jak czarnym płaszczem.

To perfumy totalne, silne, trzeba je stosować z umiarem, bo inaczej można paść. Ale.. może Drakula tego by właśnie chciał? Żeby jego ofiary zostały odurzone zapachem i trafiły w jego ramiona lekko omdlałe, zupełnie jak Mina?

Zapach świdruje lekko, za sprawą czarnego pieprzu. Nie pozostawia obojętnym. Hrabia roztacza wokół siebie niezwykły czar, jest elegancki, dystyngowany. Trzeba przyznać, że perfumy te mają w sobie coś z dżentelmeńskiego drzewno-ambrowego pachnidła z dawką wody kolońskiej. Czarny pieprz, goździki, cynamon tworzą słodko-gorzką mieszankę.

Drakula Tepes z serialu Netflixa – „Castlevania”

Niepokoi tylko ten zimny powiew, który bynajmniej nie kojarzy się z ciepłym salonikiem i wieczorkami ze szklaneczką whisky w dłoni. Otóż, na pierwszy plan szybko wybija się piżmo oraz kadzidło. To kadzidło wzbudza ciarki. Znajdziemy je w starym kościele, ale mi kojarzy się raczej z grobowcem. Zwłaszcza że zapach ten, mimo swej mocy, jest chłodny, pozbawiony ciepła świec czy ludzkiego ciała.

To chłód bijący z zimnych, kamiennych ścian zamczyska Drakuli.

Zapach jest trwały, dalekim echem odbija się w nim wieczność. To tak wampirze perfumy, że nie wyobrażam sobie lepszych. Nosiłby je zarówno Drakula z genialnego obrazu Francisa Forda Coppoli, jak i ze znakomitego serialu „Castlevania”. Zresztą, mimo drobnych różnic w przedstawieniu, postaci te są zaskakująco podobne.

Ale ciekawe jest, że jednak tkwią z tym zapachu ciepłe nuty, wyczuwalne jednak dopiero pod koniec ekspozycji. Ale nie powinno nas to dziwić. W końcu wampir też był kiedyś człowiekiem. Pytanie tylko, czy jest to jego dawny zapach, czy woń ostatniej kobiety, którą gościł w swej alkowie?

Gary Oldman jako Drakula w filmie Francisa Forda Coppoli

Rada dla śmiertelników – perfumy są drogie, ale możecie bez obaw kupić wersję 30 mL. Gwarantuję, że starczą na bardzo długo…

Zdjęcie tytułowe pochodzi ze strony Herb Ritts Foundation.

2 komentarze

  1. Lubię bardzo Twoje opisy perfum 🙂

    Czy to nie znamienne, że marka tych perfum nazywa się jak jakiś słowiański książę wampirów? 😉 😉

    • Bardzo mi miło 🙂
      Co do nazwy marki, to faktycznie, tak po słowiańsku. Nicolai to nazwisko założycielki marki, Patricii de Nicolai.

Skomentuj Suarrilk Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *