Ten stary Blade Runner…

Od razu Was ostudzę – to jeszcze nie jest recenzja najnowszego filmu Ridleya Scotta. Do kina idę dopiero w niedzielę. Aby jednak być gotowym na film, postanowiłam obejrzeć pierwszą część, z 1982 roku.

Oto moje wrażenia.

Zadziwia mnie…

  • Jak kilkadziesiąt (dokładnie 35 ) lat temu można było robić tak spójne klimatycznie filmy bez CGI i komputerowych efektów specjalnych. Ile wysiłku trzeba było włożyć w scenografię, grę świateł i wszelkie triki, które miały robić złudzenie latających samochodów, wielkiego miasta, fruwających reklam. Blade Runner (Łowca Androidów) nie zestarzał się tak bardzo, jak się obawiałam.

Bez CGI, tylko linki, dym, światło i pomysł.

  • Jak niesamowicie można zagrać robota. Rutgar Hauer (Roy Batty), Sean Young (Rachael) czy Daryl Hannah (Pris) – to, co oni robią z mimiką, jest wyjątkowe. Bez problemu można odróżnić ruchy i gesty „zaprogramowane” ze względu na rolę od tych, które wypływają z ich przeżyć wewnętrznych. Mam wrażenie obserwowania nie ludzi, ale też nie maszyn – tylko istot, które dopiero uczą się odczytywać i okazywać emocje, badają swoje ciała, doświadczają świata jak dzieci, z pewnym takim zadziwieniem. To są w ogóle cudowne postacie, zwłaszcza Roy i Rachael – i mówię tu tylko o androidach pewnych, bo tak naprawdę istnieją teorie, że jest ich o wiele więcej, że sam Deckard (Harrison Ford) może nie być człowiekiem.

Zastanawia mnie…

  • Ile z Los Angeles Deckarda jest w Tokio z Ghost in the Shell (które powstało w końcu w 1995 roku). Te wielkie holo zajmujące całą ścianę, gadające głowy reklamujące coś w mandaryńskim, mnóstwo kolorowych neonów. Ale w Łowcy… było więcej brudu, dekadencji, rezygnacji i wieczna noc. Czy istnieje film bardziej cyberpunkowy? 

To nie lalka, to Pris.

  • Czy dane mi jeszcze będzie zobaczyć tak wyważony film science-fiction, w którym nie akcja jest najważniejsza, ani ratowanie świata, tylko treść? Sens, który jest mi bliższy niż obcy bogowie zjadający planety albo kolejna gigantyczna bomba. Taki film, który można rozpatrywać w wielu wymiarach, film-fraktal. Myśleć o nim w skali, która narzuca się jako pierwsza, czyli problemy międzyludzkie i zagrożenia związane z niektórymi rozwiązaniami technologii. Ale można też zamknąć ten film w sobie i odnieść do kondycji własnej duszy: jak dobrze czuję się z sobą, z takim człowiekiem, jakim jestem. Bez kozery, ten film mnie wciągnął w siebie. Czułam się po nim z jakiegoś powodu winna.

Jedna z najpiękniejszych scen w filmie.

  • Czy tylko ja mam jakiś uraz do Deckarda? Coś mi się w jego związku z Rachael nie podoba. To nie był typowy partnerski romans. Ich pierwszy pocałunek był jednostronny, a kolejny wymuszony. Rachael wygląda jak laleczka i Deckard tak ją traktuje – jak cenny przedmiot (mam nadzieję, że jej wystarczy baterii, ojej). Strasznie mi to zgrzyta i ciekawa jestem, czy to był zamierzony efekt Scotta.

Obawiam się…

  • W tegorocznym Łowcy… – trochę Scotta – bo schrzanił ostatniego Obcego, nad czym ubolewam tutaj. Wprawdzie tym razem Scott nie jest reżyserem (tego zadania podjął się  Denis Villeneuve), ale pozostał w składzie producentów i miał wpływ na proces produkcji.
  • Trochę hajpu i własnych nadziei związanych z tym filmem. Książka była świetna, film wywarł na mnie mocne wrażenie, a gry (tak, była taka wydana w 1997 roku) nie zapomnę. W moim przeświadczeniu wszystko, co jest związane z tytułem Blade Runner nosi znamiona geniuszu. I ta najnowsza produkcja albo dołączy do tych trzech pozycji jako dzieło kultowe (i może przyczyni się do rebootu/remastera gry?) , albo pociągnie całą serię w dół.

Tak czy inaczej, jutro się przekonam.

Jeden komentarz

  1. Pierwszy Blade Runner był świetny co do tego nie ma żadnych wątpliwości. To nie była typowa historyjka o nieskazitelnie czystym Luku i złym Vaderze. Film był ciężki, takie brudne Sci-Fi. Czy Roy i reszta jego „drużyny” to były typowe czarne charaktery? Nie, w pełni rozumiałem ich motywacje i popierałem je. Oni chcieli tylko żyć, nic więcej. Czy „nowy” Blade Runner przebije „starego”? Myślę, że nostalgii nic nie przebije.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *