Przy ulicy Partyzantów w Ustroniu znajduje się brama bogato zdobiona łańcuchami i zębatkami, prowadząca do wyjątkowego muzeum motocykli. Po drugiej stronie każda piędź ziemi, każdy kawałek ściany uświadamia nam, że gospodarze tego miejsca nie są zwykłymi fascynatami jednośladów, oni motocyklami żyją.
Eksponaty niejako wylewają się na dziedziniec, a części pojazdów wykorzystane zostały wciśnięte w każdy zakamarek, mebel ogrodowy, a nawet użyte do stworzenia planszy i pionów do szachów.
Już w środku, na ścianach i podłodze znajdziemy mnóstwo części motocyklowych, silników, baków i innych urządzeń, których przeznaczenie dla laika okryte jest mgłą tajemnicy. Surowe światło żarówek wydobywa z piwnicznego mroku pamiątki po minionych czasach i licznych wojażach właścicieli. Co najważniejsze – eksponaty nie są schowane za szklaną gablotą. Te cenniejsze, lepiej odrestaurowane stoją dumnie pośrodku podłogi. Wyglądają świetnie, a część wciąż jest na chodzie! Biorą udział w takich wydarzeniach jak „Życie w PRL-u”w Wiśle, czy organizowany każdego roku Zimowy Wjazd na Równicę. A przecież niektóre z nich mają przeszło 80 lat!
Większość motocykli zawieszonych jest na hakach, jeden obok drugiego. Najstarszy, Zuendapp EM 250, pochodzi z 1924 roku. Można tu znaleźć konstrukcje włoskie, niemieckie, francuskie, polskie, radzieckie…
Kiedy przyglądałam się pieczołowicie odtworzonym detalom, byłam pełna podziwu dla kunsztu właścicieli, którzy potrafili doprowadzić motocykle do stanu używalności. Tym bardziej, że niektóre z nich trafiają do muzeum mocno wybrakowane, często na wpół przeżarte rdzą, kompletnie zdezelowane.
W muzeum brak tabliczek z danymi na temat motocykli i historii ich powstania. Z początku nieco mi tego brakowało, ale okazało się, że właściciel, który oprowadza zwiedzających, ma tak wiele do opowiedzenia na temat każdego eksponatu, że gdyby umieścić to na tablicach informacyjnych, nie byłoby jak się przemieszczać. Poza tym pogłębia to uczucie obcowania z prawdziwymi maszynami, a nie atrapami.
Jedna sala muzeum poświęcona jest Polsce z czasów PRL, można w niej znaleźć m.in. egzemplarz Junaka białego (wersja eksportowa na Kubę). W kolejnej urządzony został sklepik z pamiątkami – biżuterią, oraz koszulkami i poduszkami z logo muzeum. Z niej można, za pozwoleniem właściciela, zajrzeć do właściwego warsztatu, który zresztą utrzymany jest w luźnym klimacie muzeum. Trzecia sala, największa, poświęcona jest w całości motocyklom i to w niej znajdują się najcenniejsze eksponaty.
Właściciele – Państwo Agnieszka i Remigiusz Dancewicz – prowadzą to miejsce od 10 lat. Muzeum powstało z inicjatywy Daniela Kolonki i Remigiusza Dancewicza. Wcześniej w tym miejscu znajdowała się knajpa, a motocykle miały swe schronienie w prywatnej stodole. Łącznie w muzeum znajduje się ponad 100 motocykli.
Rdzawe diamenty. Partyzantów 1, 43-450 Ustroń, tel. (33) 854 23 11.
Witryna muzeum: http://rdzawe-diamenty.blogspot.com/
Dość postapokaliptyczne wrażenie robi to muzeum na niektórych zdjęciach 😉
Na pewno nie mamy do czynienia z ascetycznym muzealnym wnętrzem 🙂 Ma klimat!
byłam i widziałam, miejsce jest wyjątkowe ponieważ zaraża pasją do tych jednośladów