NIE dla hobby

Na pewnym etapie życia każdy z nas ma jakiegoś konika. Hobby, w którym siedzimy dłużej niż rok. Wykrystalizowały nam się poglądy na temat tego, jak spędzać wolny czas. Możemy trochę na temat swojej pasji opowiedzieć. Jesteśmy bliżej albo dalej od mistrzostwa w danej dziedzinie, ale już myślimy o sobie: specjaliści. Często jednak zapominamy, że startowaliśmy od zera, zadawaliśmy masę głupich pytań (chociaż ja uważam, że głupsze jest trwanie w milczeniu). Zdarza się, nawet najlepszym, traktować laików z wyższością i zbywać ich twierdzeniem, że „to nie dla Ciebie/Ty się nie znasz”.

„Dla Ciebie jest już za późno, by cokolwiek osiągnąć”

ranafe_taichi_001

Ile razy zdarzyło Wam się to usłyszeć? Jasne, że najlepiej by było rozpocząć przygodę z karate w wieku kilkunastu lat, a z chińskim w wieku trzech. Lepiej – bo łatwiej i szybciej osiągnęlibyśmy świetne rezultaty. Ale nie oznacza to, że w późniejszym wieku nie uda nam się zajść równie daleko. Mózg i ciało może już nie te, ale pojawiają się umiejętności nie do przecenienia: samokontrola, świadome działanie i koncentracja, które potrafią pchać do przodu jak lokomotywa na dopalaczach.

Niestety, zbyt wiele osób bierze sobie ograniczenia wiekowe do serca i po ukończeniu studiów osiada na laurach. Myślą: koniec, to wszystko, czego mogłem się nauczyć, teraz pozostaje mi z tego żyć. Zupełnie jakby mózg przeszedł  w stan wegetacji i wiedza wypełniła go po brzegi – ani kropla się nie zmieści. Dlatego adepci po trzydziestce często słyszą, że są na coś po prostu za starzy. To oczywiście bzdura i znam masę przykładów na to, jak ludzie w wieku zaawansowanym potrafili nagle rozwinąć skrzydła w dziedzinie, która przez całe życie była im zupełnie obca. Ludzie, którzy dopiero na emeryturze postanowili w końcu zrobić to, na co mieli ochotę całe życie: przebiec maraton, nauczyć się tańczyć, biegle władać niemieckim. I efekty, jakie osiągnęli, zadowolenie, jakie im to dało, są bezcenne. Oni nie zawracają sobie głowy zdaniem innych. Najstarszy maratończyk świata, 105-letni Fauja Singh z Indii, zaczął biegać w wieku 89 lat. Trzy lata temu zrezygnował z maratonów i zawodów, teraz biega dla przyjemności i w celach charytatywnych. How cool is that?!

No dobra, ale załóżmy, że jesteście młodzi, ale boli Was kręgosłup, zawsze coś strzyka w kolanie i w ogóle ból dupy Was dopada, gdy tylko pomyślicie o ruchu. To poznajcie historię Ani, która gdy zaczęła biegać, była w stanie, w którym ortopeda odradzał jej szybszy marsz, nie mówiąc już o biegu. A maraton to raczej w następnym wcieleniu. Można więc uznać, że narodziła się na nowo, bo bieganie odmieniło ją nie do poznania, a maraton przebiegła jesienią zeszłego roku.

„Jakbym ja miała tyle czasu, co ty…”

wloczki_szydelko_004

Wszelkie „wybryki” w stylu: kursy, doktoraty i inne maratony ludzie kwitują prostym: „no, jak się ma czas, to można!”. Ale okazuje się, że wszystkie te zajęcia mają miejsce w czasie, gdy ktoś inny ogląda telewizję, siedzi w pubie (wieczory to czas największej kreatywności dla ludzi-sów, takich jak ja), uprawia shopping. I nie mówię tu o sobie, bo doglądam tylko jednego dziecka, a pracę mam od zlecenia do zlecenia, więc mogę sobie pozwolić na języki obce, książki czy taichi. Ale znam ludzi, którym mimo permanentnego braku czasu i środków po prostu się udaje. Wcześniej pisałam o ponadstuletnim Sikhu i Ani, ale bohaterów nie musimy szukać daleko.

Moja Mama poszła na studia w momencie, gdy dwie jej córki weszły w burzliwy okres dojrzewania, a ona sama pracowała od świtu do zmroku. No i był jeszcze dom na utrzymaniu, pranie, gotowanie, takie tam – „drobiazgi”. Musiałam zmądrzeć, by zacząć doceniać to, jak potrafiła to wszystko ogarnąć i nie zwariować. Zawsze też będę sobie wyrzucać, że niewystarczająco je wtedy pomagałam…

„Nie uda ci się, musiałbyś siedzieć w tym tyle, co ja”

kostki_rpg

Nie lubię kreowania elitarności wiedzy. Specjaliści to często hermetyczne towarzystwo, które z niechęcią patrzy na nowicjuszy. Miałam z tym do czynienia dość często podczas początków niektórych mych pasji. Od niektórych na zawsze się odbiłam (tak było z moją licealną fascynacją punk-rockiem), ponieważ wystarczająco długo udowadniano mi, że to nie dla mnie. Nie jestem ze stali i przeważnie słucham porad starych wyjadaczy, więc z żalem, ale jednak, porzuciłam sporo zainteresowań. I nie uważam, że w każdym przypadku należy iść w zaparte – czasami warto dać sobie spokój. Poza tymi ideami, które siedzą głęboko w nas i nic, nawet opór środowiska, nie jest w stanie ich wykorzenić. Spraw,  które tak naprawdę tkwiły w nas od zawsze.

Już od wczesnych lat szczenięcych lubiłam smoki, wiedźmy i inne postacie mityczne. Zaczęło się to oczywiście od „Niekończącej się opowieści”, która jeszcze długo po obejrzeniu śniła mi się po nocach. W liceum zainteresowanie przechyliło się w stronę wampirów i wilkołaków, trochę za sprawą niektórych książek, a trochę za sprawą RPG-ów. Pamiętam jak polonistka zleciła mi zebranie materiałów na ten temat i zrobienie krótkiego wystąpienia dla klasy. Postanowiłam poprosić o radę i materiały osobę, którą uważałam za guru w tej dziedzinie, ale napotkałam zimną rezerwę i ostrożną obietnicę „zobaczę, co da się zrobić”. Dopiero znajomy przekazał mi, że guru poczuło się dotknięte faktem, że taki laik jak ja chce wejść z butami w jego specjalność. Wycofałam się z wystąpienia i zeszłam ze swym kiełkującym hobby do podziemia.

Dziś piszę na temat potworów artykuły, które możecie znaleźć np. w „Między oryginałem a przekładem” czy „Komunikacji specjalistycznej”. Tylko dlatego, że wtedy nie przejęłam się opinią specjalisty.

A teraz uwaga: gender na horyzoncie! Uważam, że nie ma hobby tylko dla mężczyzn lub tylko dla kobiet. Tylko dla grubych lub tylko dla chudych. Wydaje Wam się, że szydełkowanie to domena kobiet? To zobaczcie, jak do tego podchodzi Maciek, który dzierga (link pod artykułem). Cytując klasyka: nie dajcie się upupić!

Mimo że napotykałam na każdą z wymienionych wyżej przeszkód, tak naprawdę całe życie miałam szczęście do osób, które tak jak ja, lubią dzielić się tym, co najlepsze. Które uznały, że skoro ich hobby jest świetne i daje im szczęście, to warto zachęcić do tego innych. Bo szczęściem trzeba się dzielić. Taka forma altruizmu, o. Mam nadzieję, że opisywane na blogu książki, gry, filmy, miejsca i formy aktywności będą dla Was taką właśnie motywacją do wypróbowania czegoś nowego.


Link do strony Ani: http://www.aniazmienia.pl/

Link do strony Maćka: http://www.maciekdzierga.pl/


 

Jeden komentarz

  1. Dla zachowania sprawności mózgu na starość bardzo ważne jest, by mozg nieustannie czegos sie uczyl, zwłaszcza w podeszłym wieku. To dlatego emeryci, którzy nic nie robią, szybciej zapadają na demencję. Od mycia zębów lewa ręka, gdy jest sie praworęcznym, po taichi – mózg lubi być nieustannie zaskakiwany, tylko wtedy nie obumierają polaczenia nerwowe w jego tkance. 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *